St. James Hotel „Wojenny taniec ducha”
Sterylność, czystość i perfekcja… takie pierwsze wrażenie
zrobił na mnie album katowickiej formacji St.
James Hotel „Wojenny taniec ducha”.
Album ukazał się 22 stycznia 2018 r. Zespół powstał w 2009 roku, debiutował
albumem „St. James Hotel” w 2011 r. Od tamtego czasu zmienił też się skład w
zespole.
Ostatnio mam ogromne szczęście do zespołów, które poza dobrą
muzyką stawiają na teksty. Jak już gdzieś pisałem, bardzo cenię poetów, którzy
swoją twórczość podają wraz z muzyką. Wśród takich zespołów bez namysłu stawiam
St. James Hotel.
„Wojenny taniec ducha” – to miękko brzmiące, sterylne i
perfekcyjnie poukładane rockowe kompozycje z poetyckimi tekstami. Zespół
wyraźnie wskazuje na swoje inspiracje muzyczne sięgające czasów od lat 60 do 90. St . James Hotel zgrabnie
je łączy tworząc swój styl. Wszystkie utwory w warstwie lirycznej opowiadają
odrębne historie, skupiające przemyślenia i refleksje ich autora, ukryte pod
płaszczykiem metafory luźno nawiązującej do kultury indiańskiej. Każdy z
tekstów jest pełen symboliki i odniesień, które finalnie prowadzą do przesłania,
twardo osadzonego w rzeczywistości.
W śród ośmiu kompozycji, bo tyle zawiera krążek na pewno na
uwagę zasługuje tytułowy „Wojenny taniec
ducha”, który zgodnie ze swoim zadaniem kondensuje w sobie przesłanie całego albumu. W warstwie
lirycznej opowiada o wewnętrznych rozterkach towarzyszących każdemu z nas w
dążeniach do wolności, „bycia sobą”. Ponadto w utworze pojawia się też
charakterystyczny „zaśpiew” i rytm, który przenosi słuchacza do obrazów,
retrospekcji pojawiających się w głowie Ryśka Riedla znanych z filmu „Skazany
na bluesa”.
Kolejnymi zapadającymi w pamięć utworami są „Dobre przesłanie” i „Wniebowzięci” – oba umiejętnie
skomponowane utwory z genialnym przesłaniem w treści, ale w ich przypadku kawy
na ławę nie wyłożę… Mocnym utworem jest także otwierający krążek „Burdelage”, który jak jakieś magiczne wrota
w jednym momencie przenosi do świata wykreowanego przez zespół, świata będącego
jednocześnie koncepcją całego albumu. Jako, że nie przepadam za robieniem
„przewodnika po utworach” nadmienię jedynie, że w pozostałych kompozycjach z
pewnością znajdziecie sporo obszarów, które mniej lub bardziej będą Wam
bliskie. Jest tylko jeden warunek… trzeba dać się ponieść dźwiękom i tekstom,
nie jest to trudne dla ludzi o otwartych umysłach i dużej wrażliwości. „Wojenny
taniec ducha” prowadzi w głąb własnej świadomości walczącej z dwoma siłami:
świata marzeń i rzeczywistości.
Swego rodzaju trudność w ocenie sprawił mi ten album, ponieważ,
na co dzień częściej poruszam się w nieco innych rewirach muzyki rockowej.
Niemniej jednak coś mnie w nim ujęło, chwyciło i nie dawało spokoju. Momentami
ulegałem hipnozie popadając w jakiś dziwny trans kręciłem się wraz
kompozycjami, które przenosiły mnie w różne przestrzenie dźwięków. Innym razem
podążałem za tekstami, wiodącymi wprost do obrazów z brutalnej codzienności.
Podsumowując zachęcam gorąco do podróży wraz z zespołem St.
James Hotel w przedziale zatytułowanym „Wojenny taniec ducha” – kupując bilet
zapisujesz się na wycieczkę po różnych obszarach swojego wnętrza zmagającego
się z codziennością, niejednokrotnie „przeciskając się przez szczelinę pomiędzy
światłem a cieniem”.
Lista utworów:
- Burdelage
- Wojenny taniec ducha
- Dobre przesłanie
- Wniebowzięci
- Kalejdoskop
- Wulkan
- Nocny Kowboj
- Czarownice
Skład zespołu:
- Tomasz Pełczyński – gitara, śpiew
- Michał Markowicz – gitara basowa
- Marek Wilczyński – perkusja
Ocena: 4+/5
---
3 listopada 2018 r.
PS
Winien jestem wyjaśnić zespołowi fakt, że przysyłając płytę
do recenzji kierowali ją do mojej poprzedniej odsłony, czyli TEOR Metal
MegaZin. Tamten rozdział jest już zamknięty stąd recenzja ja moim blogu „Stary
Metalowiec” a także na portalu SZarpidrut.pl
Komentarze
Prześlij komentarz