Dawno, dawno temu w roku, w którym ukazał się ostatni studyjny album Nirvany czy jeden z najpopularniejszych albumów zespołu Aerosmith, natomiast polski rynek ujrzał takie wydawnictwa jak „Vile Vicious Vision” czy „Czarne Szeregi”, ja coraz głębiej zanurzałem się w oceanie muzyki rockowo-metalowej. Ten okres nazwałbym takim „czasem poszukiwań”. Na początku oczywiście zachodnia scena (Iron Maiden, Scorpions, Metallica), fascynacja rodzimą sceną metalową była nieco mniejsza, choć Quo Vadis, Vader czy Acid Drinkers nie były mi obce, to jednak jakoś mniej uwagi poświęcałem rodzimym kapelom, chociaż ówczesne media bardzo je promowały (do wyboru było dwa kanały, więc ta promocja może nie była tak ogromna jak mi się wtedy wydawało). Tak czy inaczej od czasu do czasu kupowało się składanki z nadzieją, że „coś” się odkryje nowego. Tak było z Illusion . Kapelę poznałem za sprawą kompilacji „Popcorn” na której znalazł się utwór „Na Luzie” (chyba tylko dwie części było z polskim rockiem, które zre...