Strzelby z Bloku!
Strzelby z Bloku, czyli Pani Krysia miażdży system, albo jak ktoś woli opowieści (z) Kryśki.
Na wyraźną i stanowczą prośbę Pani Krysi, w tym miejscu będę
publikował jej mrożące krew w żyłach, pełne wzlotów, odlotów, przypadków i
upadków historie. Pani Krysia mieszka w bloku, jest samozwańczym, czynnym
członkiem, jednoosobowego, anarchistycznego ruchu walczącego z domokrążcami.
Pani Krysia była wszędzie i wszystko widziała. Zna osobiście wszystkich tych,
którzy jej nie znają. Rozmawia jedynie ze Starym Metalowcem, sąsiadem który
słucha jej ulubionych płyt. Tylko jemu opowiada o swoich przygodach, miłości do
muzyki, skłonnościach do alkoholu i młodych mężczyzn. Pani Krysia słucha
punkrocka i wszystkiego, czego słucha jej sąsiad, ubiera się przeważnie w czarnobiałe,
pasiaste spodnie i żółtą koszulkę z własnoręcznie wymalowaną anarchią. Z nóg
nie zdejmuje swoich granatowych podróbek kroksów. Pojawia się znienacka i wszędzie tam, gdzie
nikt jej nie oczekuje. Lubi kawę, piwo i wszelkie alkohole domowej roboty, pije
jednak rzadko, bo jak twierdzi „po alkoholu dostaje małpiego rozumu”.
Instrukcja:
Na górze strony znajdują się opowieści najnowsze. Jeżeli chcesz poznać je
chronologicznie musisz zacząć czytać od dołu strony.
#28 Hellraiser
#27 Boogie Woogie
Nagle drzwi mojego mieszkania otworzyły się z impetem.
- Dzieeeeń dobry sąsiedzie! - usłyszałem znajomy głos.
- Dzień dobry Pani Krysiu! Dawno Pani nie było? -
stwierdziłem pytająco.
- A w pierdlu siedziałam! - powiedziała zaciągając się
papierosem, który wydawał się być przyklejony do kącika jej ust.
- Za co?
- Za "flu"!
- Za jakie flu? zapytałem z zaciekawieniem.
- Za "Boogie Woogie Flu"!
- Co?
- Oj Sąsiad, Ty nic nie kumasz. Pojechałam pośpiesznym do
Ameryki i trafiłam do hotelu, gdzie akurat były chłopaki z Deep Purple, no to
poczęstowałam ich bimbrem, bo akurat miałam przesiadkę na Podlasiu, więc
kupiłam na prezenty. Do Ameryki z gołą ręką przecież nie ładnie jechać. No i
się zaczęło...
- Yhym...? mruknąłem z zainteresowaniem.
- No wiesz, jak się dopadli, to końca nie było. Chłopaki
wpadły w amok tworzenia i nagrały nową płytę ze mną w roli głównej.
- Jak to? - zapytałem. To nie film?
- Oj czepiasz się. Utwór mi zadedykowali "Boogie Woogie
Flu". Nazwali mnie "Grypa", po amerykańsku "Flu",
jakbyś nie wiedział.
- Myślę, że mieli na myśli "Zaraza" -
stwierdziłem, po czym dodałem pytająco - ale to jeszcze nie powód, żeby iść do
więzienia?
- Wiesz sąsiad, nasze tańce, skskańce, te sprawy w hotelu -
powiedziała puszczając oczko - nie odbywały się w ciszy. Nad ranem ktoś
zadzwonił po milicję. Gdy przyjechała, to zaczęliśmy uciekać. Prawie wszystkim
się udało, tylko, wiesz, ten co śpiewa wsiadł na stacjonarny rowerek i go
dogonili. Zakapował wszystkich!
- Rozumiem, ale coś mi się nie chce wierzyć - stwierdziłem -
no ale co dalej? - zapytałem.
- Oj nic. Szybko nas puścili, przecież jesteśmy sławni, ale
jak mi nie wierzysz, to se teledysk zobacz, który nagraliśmy po wyjściu. Gram
tam kobietę!
- Faktycznie... zaskakujące, chyba wiem dlaczego album
zatytułowali "Turning to Crime".
- Oj sąsiad wyluzuj, święta idą, czas w bloku zorganizować
boogie woogie! - to powiedziawszy ostentacyjnie upuściła papierosa przydeptując
stopą. Ku mojemu zdziwieniu, zamiast swoich kroksów na nogach miała szpilki,
dokładnie takie same jak te w klipie, po czym, odchodząc zniknęła czeluściach
korytarza.
Czwartek, 23 grudnia
2021 r., godz.9.11
#26 Testy, testy, testy…
Piątek, 8 września 2021 r., godz.9.29
#24 VAR
Wychodząc do pracy usłyszałem hałas dobiegający z dachu
bloku. Oczywiście nie myliłem się w przypuszczeniach, była to sąsiadka. Dzisiaj
ubrana nieco inaczej niż zwykle, koszulkę z ręcznie malowaną anarchią zastąpił
biały t-shirt z czerwonym napisem "Pol'sko". Pani Krysia znowu
rozstawiała swoje Eltrony na dachu.
- Dzień dobry Sąsiadko! - krzyknąłem z dołu.
- Cześć Sąsiad! - odpowiedziała testując mikrofon.
- Co to za okazja, że znowu Pani sprzęt rozstawia? -
zapytałem.
- Nie wiesz Pan? Przecież dzisiaj mecz! - odpowiedziała z
oburzeniem seniorka, nadal używając mikrofonu.
- A rozumiem! - krzyknąłem, po czym zapytałem:
- To jeszcze jakiś projektor by się przydał?
- Nie ma na co patrzeć, wystarczy radio. Sam przecież
mówiłeś, że "lepiej dobrze posłuchać niż gówno zobaczyć".
- No tak, ale nie w kontekście meczu.
- Sąsiad... Ja tam nie wiem, ale dobrze gadałeś, to będziesz
słuchać.
Zmieniając temat, zapytałem:
- Nowa koszulka?
- Nie, stara, tylko napis nowy.
- Ale chyba z błędem? - zapytałem.
- A co Pan? Słowackiego nie znasz?
- Tego Pisarza? - zapytałem ze zdumieniem.
- Oj Sąsiad! Idź Ty do roboty i kawę wypij, bo trybisz jak
ja dowcipy o blondynkach. - W języku słowackim to napisałam! - wykrzyczała do
mikrofonu.
- Rozumiem - powiedziałem zawstydzony.
- Czyli naszym Pani kibicuje?
- I do tego jeszcze mnie obraża! Żadnym kibicem nie jestem! -
będę komentować! Niiieee słyszyyyysz!? Mikrofon mam!
- Słyszę, ja i całe osiedle. Mecz Pani będzie komentować? -
zapytałem.
- Mecz to akurat bez komentarza... "Poscy piłkarze nie
strzelili od kilkuset minut gola" - zaśpiewała udając Kazika, następnie
dodała:
- Sąsiadów będę komentować, statystyki wyrzuconych
telewizorów, kłótni rodzinnych, czy ile kto kupił piwa na Euro będę
monitorować. Czaisz taki "VAR" w bloku zakładam.
- To po co ta koszulka?
- Taki kamuflaż! - powiedziała z nerwem i dodała:
- Ty idź zobacz czy Cię w robocie nie ma, bo Ci większego
wstydu narobię! A mam mikrofon!
- Do widzenia - powiedziałem wsiadając do auta, a z dachu
usłyszałem "Sąsiad ruszył z piskiem opon, bo do pracy był
spóźniony..."
Poniedziałek, 14 czerwca
2021 r., godz.17.23
#23,5 Książka
Tak sobie siedzieliśmy dzisiaj na dachu naszego bloku i
słuchaliśmy Slayera z Panią Krysią, gdy Ta nagle zapytała:
- A co z książką o mnie?
Zrobiło mi się niezręcznie, więc postawiłem na dyplomację.
Powiedziałem:
- Pani Krysiu, cóż... musimy się częściej spotykać,
rozmawiać... a ja muszę to spisać. Jak się tych naszych opowiadań uzbiera
trochę więcej, to wtedy pomyślimy...
- Co Sąsiad? Nie masz hajsu i owijasz w bawełnę?
- No, nie do końca, bo mamy zaledwie dwadzieścia parę
historyjek, a na książkę trzeba chociaż około stu.
- No czaję, ale jakbyś miał hajs, to miałbyś ciśnienie żeby
pisać, a tym samym do mnie częściej zaglądać. - powiedziała Sąsiadka puszczając
oczko.
- Pewnie tak - potwierdziłem.
- A to Patronite.pl co mi kiedyś tłumaczyłeś?
- No wie Pani, to musi się rozwinąć, co prawda mieliśmy
Patronkę, ale to wciąż za mało. Niemniej jednak zgromadzoną kasę trzymam na
książkę.
- To co muszę jeszcze odwalić, żeby tych patronów zdobyć? -
powiedziała wzdychając głęboko Sąsiadka.
- Nie wiem - odpowiedziałem wzruszając ramionami.
- To może natchnę kogoś jakimś takim symbolicznym kopniakiem
w tyłeczek?
- Pani Krysiu, tylko bez przemocy proszę. Ja jeszcze chcę
prowadzić bloga, robić podcasty, a Pani mi wszystkich wystraszy.
- Spokojnie Sąsiad... wiem co robię, zaproponuję im
wszystkim, że zrobię rozbieraną sesję, a mnie to płacą, żebym się nie
rozbierała! - powiedziała sąsiadka zarzucając grzywką i uśmiechając się
szyderczo...
Niedziela, 6 czerwca
2021 r., godz.22.40
#23 Dekada Agresji
#22 Numer Bestii
#21 "Bomby domowej roboty"
#20 Eutanazja
Sobota, 8 maja 2021
r., godz.17.32
#19 Wokół komina
Niedziela, 18 kwietnia
2021 r., godz.13.37
#18 Święta bez cyfry
Niedziela, 4 kwietnia
2021 r., godz.18.37
#17 W gościach
Tekst i fotografia Karolina Hejmanowska, piątek 26 marca 2021 r., godz.17.59
- A Wy gdzie się szlajacie? W odwiedziny przyjechałam, łażę
po całym domu, szukam, dopiero z balkonu was wyczaiłam. Państwo sobie książki
czytają...? Prosze, prosze... Też im się zachciało i to jeszcze gdzie? w
ogrodzie - Powiedziała Pani Krysia nie mogąc złapać oddechu. Nie pozwalając się
odezwać gospodarzom dodała
- Poszaleliście na starość? Za młodu trzeba było się uczyć,
a nie teraz jak w gości przyjechałam.
- No, ale to te książki o tym Twoim Pączusiu, tym co go w
Jarocinie poznałaś - powiedziała nieśmiało Lucynka.
- A jak o Tomeczku, to rozumiem... Mmm chłopak do rzeczy...
Taki śliczny, zbudowany i w ogóle... - rozmarzyła się Krystyna, sąsiadka
Starego Metalowca.
- A Ty? to nic się nie zmieniłaś - przerwał jej mężczyzna,
pociągając swoją fajkę.
- O co Ci chodzi? - powiedziała wzburzona Krystyna.
- A bo Ty wszędzie z buciorami się wepchasz.
- Daj spokój - wtrąciła się gospodyni - poszedłbyś ognisko
rozpalił, taka ładna pogoda, a i gościa mamy - powiedziała puszczając oczko do
jej przyjaciółki Krysi.
- A tam z Wami babami! - powiedział gospodarz oddalając się
w kierunku ułożonego drewna przy palenisku, dodając pod nosem "a było tak
k...a romantycznie".
Kobiety uśmiechnęły się do siebie, przytuliły, wyściskały i
jednocześnie powiedziały
"No to będzie dzisiaj pogo"!
Stary Metalowiec,
piątek 26 marca 2021 r., godz.19.16
#16 Kapsel
A w życiu nie kupię Tymbarka!
Środa, 24 marca 2021
r., godz. 21.36
#15 Wirus
- Posłuchamy wieczorem Quo Vadis? - zapytałem sąsiadkę wychodząc rano do pracy.
- Co?
- Quo Vadis?
- Na wojnę.
- Pytam czy posłuchamy Quo Vadis?
- Przecież mówię, że na wojnę - odpowiedziała Pani Krysia nerwowo przeszywając mnie wzrokiem.
- Na jaką wojnę? - zapytałem opuszczając pytanie o muzykę.
- A z wirusem będę się napierda*ać - zakomunikowała stanowczo sąsiadka.
- Jak? zapytałem zdziwiony.
- Panie, to proste. Jak mnie kiedyś pszczoła użądliła, to spaliłam ul. Jak mnie ksiądz wnerwił, to... nieważne, więc wsiadam w autobus i jadę do tych Chinów, znajdę gniazdo i spalę.
- Sama? Zapytałem.
- Fakt może być ich trochę więcej - powiedziała z troską sąsiadka, po czym dodała - muchozol wezmę i jakoś dam radę tym cwaniaczkom w białych fartuszkach.
- Ale miała się Pani z wirusem się rozprawić.
- Wojna charakteryzuje się tym, że muszą być ofiary, a po drugie to po co nam te móżdżki w okularach. Tak z nich pożytku nie ma, tylko wymyślają co raz jakieś bakterie. Panie ja czerwoną zarazę zwyciężyłam, czarną rozwalam od środka to i z chińską podróbką sobie poradzę. - To powiedziawszy splunęła w ręce, zatarła, z trzaskiem rozprostowała palce, następnie uderzyła prawą pięścią w lewą dłoń i powiedziała
- A Pan niech bloku pilnuje pod moją nieobecność, żeby mi tu te sąsiady małpich rozumów nie dostały.
- Długo Pani nie będzie? - Zapytałem.
- Nie, to szybka akcja w te i nazat, tylko w drodze powrotnej muszę na Żoliborz wstąpić, tam też mam jedną sprawę...
- Nawet nie pytam jaką - powiedziałem z przerażeniem.
- E... nic strasznego, do tego nowego radia 3, 5 coś tam jadę. Myślisz sąsiad, że tylko Ciebie do audycji zapraszają? Ja też jestem pożądana - stwierdziła podrzucając grzywkę.
- To super! - stwierdziłem z ulgą.
- Noo, tylko najpierw ten wirus celebryta... powiedziała kichając w dłonie, po czym wytarła je w swoje pasiaste spodnie, a odchodząc zaczęła nucić
"Ty będziesz dziś moją Hiroszimą... "
Czwartek, 19 marca 2021 r., godz. 19.09
#14 Audycja
- Dzień dobry sąsiadko – zaczepiłem Panią Krysię na klatce,
która od ostatniego spotkania w Biedronce zdawała się nie zwracać na mnie
uwagi. Przypomniałem sobie, że mamy jakąś sprawę do wyjaśnienia.
- Zależy dla kogo – odpowiedziała chłodno sąsiadka.
- Coś się stało? Miejmy to już za sobą, wiem, że coś jest na
rzeczy – powiedziałem błagalnie.
- Zasadniczo nic, ale opiernicz i tak się należy. Taki wstyd
w bloku.
- Jaki wstyd Pani Krysiu? Zapytałem niepewnie.
- Was do radia wpuścić… To ja wyciągnęłam stare „Altusy”,
podłączyłam do starego rosyjskiego wzmacniacza, mojego „Majaka”, ustawiłam na
dachu bloku, żeby wszyscy słyszeli, podgłośniłam na maksa aż bezpieczniki
wywaliło, a Wy żeście „Krystyny” nie puścili! Taki wstyd!
- Nooo bo to metalowa audycja, a nie punkowa - odetchnąłem z
ulgą, że nie poruszyła innego tematu.
- Przecież wiem, ale myślałam, że Pan to takie sprawy umie
załatwić… dyplomatycznie, ale Pan się na czym innym skupił… Coli z prądem się
zachciało i jeszcze ta głupawka.
A jednak – pomyślałem.
- To takie żarty, czarny humor, kto jak kto, ale Pani
powinna to zrozumieć.
- Ja może i tak, ale w takiej Japonii, to Pana nie znają.
Nie wiedzą, że pan tak potrafi się wygłupiać, mają pana za poważnego człowieka.
- Oj Pani Krysiu… aż tak źle nie było… Prawda?
- Prawda. Na szczęście wszystko widziałam…, co Wy tam
robicie, włamałam się do kamer monitoringu i Was obserwowałam. Dobrze, że lajwa
na jutuba nie puściłam.
Noo, pomyślałem i powiedziałem
- Ale muzyka fajnie szła? Ludziom się chyba podobało?
- Oj sąsiedzie… źle niebyło, tylko z minuty na minutę Wam dykcja padała. Urwisy
z Was – powiedziała uśmiechając się, po czym dodała
- A poznasz mnie Sąsiad z tym Waldkiem, bo my wspólne hobby
mamy.
Czwartek, 11 marca 2021 r., godz. 14.35
#13 Reklamówki z Biedronki
- Dzień dobry sąsiedzie - usłyszałem znajomy głos pakując
banany i jogurty w Biedronce.
- O! Dzień dobry - odpowiedziałem, po czym zapytałem
- Coś Pani ostatnio nie widzę?
- Zła jestem na Pana! - powiedziała groźnie.
- Za co? - Zapytałem zdziwiony.
- Nie będę Panu wstydu przy ludziach, w sklepie robić. Co
jak co, ale ja zachować się potrafię, choć może nie wyglądam.
- A co tam u Pani? - zapytałem, zmieniając temat.
- A nic. W Sądzie byłam.
- Jak poszło?
- Dobrze! Przed moją rozprawą ewakuowali ludzi z budynku, że
niby ktoś bombę podłożył. A to moje zakupy z Biedronki były.
- I co? Sprawa się nie odbyła? - Zapytałem.
- Nie, bo Sędzia nie dojechał. Ktoś mu podobno opony poprzebijał
- powiedziała puszczając oczko.
- Pani kiedyś się doigra - stwierdziłem.
- Etam... spokojnie, to nie ja przecież.
- Rozumiem - odpowiedziałem bez przekonania.
- No przysięgam na podpaski z przeceny. To nie ja! Ja w tym
czasie w prokuraturze byłam...
- W prokuraturze? Po co? - spytałem zdziwiony.
- A nic... Takie tam... Reklamówki rozkładałam.
- Jakie?
- A takie z Biedronki, tylko musiałam wiać, bo saperzy
przyjechali.
- A to chyba rozumiem - stwierdziłem, przyglądając się
wózkowi wypelnionemu "reklamówkami z Biedronki". Zauważyła to
sąsiadka i mówi
- No i jak Pan widzi muszę zapasy uzupełnić, bo po niedzieli
do Ministerstwa Sprawiedliwości jadę.
- Nawet nie pytam po co.
- No i dobrze. Nie pytaj pan tylko idź weź se jakiegoś
winyla, bo rzucili - powiedziała odchodząc, po czym dodała - Closterkeller bym
posłuchała i zniknęła za regałami sklepowymi nucąc:
"Władza, tak jak narkotyk.
Władza, to wielka siła..."
Czwartek, 4 marca 2021 r., godz. 18.41
#12 Nie Udawajcie Diabły Aniołów! czyli N.U.D.A.
Nie Udawajcie Diabły Aniołów! Usłyszałem znajomy głos za oknem. Obrazek był co najmniej zaskakujący, otóż zobaczyłem Panią Krysię jak okłada szmatą do podłogi dwóch rosłych mężczyzn, a ci uciekają wokół śmietników krzycząc coś niewyraźne. Gdy zmęczeni padli w zaspie śniegu, który był pozostałością zbudowanego przez sąsiadkę Fortu w ubiegłym tygodniu. Pani Krysia stanęła przed nimi, naprężyła mięśnie, pocałowała bicepsy, splunęła w dłonie, potarła jedną o drugą i jednym zdecydowanym szarpnięciem uniosła kontener na śmieci, po czym cała jego zawartość wylądowała na zdziwionych mężczyznach. Następnie odstawiła na miejsce i to samo zrobiła z pozostałymi, które służyły do segregacji odpadów. Po wszystkim otrzepała ręce, przetarła nos i powędrowała w kierunku klatki schodowej. Postanowiłem wybadać co się stało, wyszedłem niby przypadkowo, ale okazało się, że to nie przejdzie, bo sąsiadka przywitała mnie krzykiem.
- A Pan, zamiast filować przez okno, to mógł się ruszyć i mi pomóc.
- Co się stało? - zapytałem.
- A bo te gamonie nie chciały moich śmieci zabrać. Bo źle posegregowałam, no to im pokazałam jak się segreguje.
- A może faktycznie, coś tam Pani nie poszło z tą segregacją? - zapytałem nieśmiało.
- Oj, no tak, ale po co wchodzić w szczegóły. A zresztą kiedyś widziałam, że sami walą wszystko na jedną ciężarówkę.
- Ale po co te nerwy?
- A bo się kur... uniosłam. No bo jeden mnie babcią nazwał, a drugi seniorką.
- Może żartowali?
- Paaanie! Żartować to ja, a nie ze mnie!
- Czego dzisiaj posłuchamy? - zapytałem próbując zmienić temat.
- A nie mam czasu o tym myśleć.
- A co Pani robi?
- Na dzisiaj zaplanowałam, że będę się nudzić, tylko mi te pacany przerwały i teraz będę musiała zacząć od nowa! - To powiedziawszy trzasnęła drzwiami do swojego mieszkania, w którym po chwili jego właścicielka zaczęła śpiewać
"Idziemy na plaże i będziemy śpiewać
Osiem godzin dziennie z przerwą na posiłek
I będziemy tańczyć z siekierami w dłoniach
I będziemy mówić dużo o miłości".
Poniedziałek, 22 lutego 2021 r., godz. 18.09
#11 3Winyle
- Dzień dobry sąsiedzie - usłyszałem znajomy głos podczas
zakupów w sklepie.
- Dzień dobry, Pani Krysiu - odpowiedziałem.
- Pan to widzę światowy, do radia się wybiera.
- To prawda - odpowiedziałem pakując włoszczyznę do wózka.
- Do tego Rzyńca Trzeciego Winyllego?
- Dokładnie, ale należało by powiedzieć Rzywiec Trzy Winyle.
- No przecież mówię - odpowiedziała że zdziwieniem sąsiadka,
po czym dodała
- A puścicie mi jakaś ładną piosenkę?
- Zobaczymy, czy czasu antenowego nam wystarczy -
odpowiedziałem.
- Starczy, starczy... Dla stałej słuchaczki - Musi! -
Powiedziała stanowczo seniorka.
- Coś pomyślimy...
- Dobra, to dzisiaj na pendrajwie Panu przyniosę.
- No dobrze -powiedziałem ulegając.
- No... Ten Rzywiec, to fajny chłopak - mi nie odmówi,
kiedyś też u Niego byłam, ale mnie wycięli, bo przeklinałam.
- W takim razie, ja będę uważał.
- No... i niech się Pan ładnie ubierze, żeby wstydu w bloku
nie było.
- Do Radia? - pytam zdziwiony.
- No przecież, że nie do telewizji, coś Pan słabo kojarzy,
chyba długo w te karty wczoraj grał?
- No trochę posiedzieliśmy.
- Wiem, wiem... widziałam ile butelek Pan wyrzucił, a mnie
na piwko nie zaprosił?
- Następnym razem - powiedziałem odbierając pokrojoną
wędlinę, po czym zapytałem
- A Pani chłopak jeszcze jest, czy pojechał?
- Jest, tylko go w piwnicy musiałam zamknąć, bo też do Radia
chce, ale ja go nie puszczę, on sklęty i wstydu narobi.
- Rozumiem - powiedziałem idąc w kierunku kasy.
- To do zobaczenia i niech pan nie zapomni o piosence, bo
jak ja tam zajadę...
Sobota, 20 lutego 2021 r., godz. 14.31
#10,5 "PATRONITE"
Ostatnio, Pani Krysia, sąsiadka zaczepiła mnie na klatce i
zapytała
- Co to jest to "PATRONITE"?
- To takie miejsce, dzięki któremu możemy spełniać swoje
marzenia a dokładniej otrzymać wsparcie na realizację swoich pasji,
zainteresowań, hobby, które służy ludziom.
- To czyli, jak ja się tam zapiszę, to dostanę..., to mam
szanse na oryginalne kroksy, żeby do Pana jak dziad nie przychodzić?
- Nooo, myślę, że nie do końca, to tak jest...
- No, ale sam Pan wspomniał, że na hobby, a łażenie do Pana
to moja pasja.
- W sumie tak - odpowiedziałem.
- To w takim razie idę jutro na pocztę, to się zapiszę.
- Na poczcie raczej Pani się nie zapisze...
- A gdzie?
- Na stronie...- internetowej, chciałem dodać, ale Pani
Krysia weszła mi w słowo.
- Panie na stronę, to ja za potrzebą chodzę - to mówiąc
sąsiadka zniknęła za drzwiami swojego mieszkania.
Czwartek, 18 lutego 2021 r., godz. 19.06
#10 Stara miłość nie rdzewieje.
- Punki przyszły - powiedziała sąsiadka wręczając mi dwie
przesyłki, które, jak twierdzi przejęła od listonosza siłą, bo ten chciał
wystawić avizo.
- A jak Pani to zrobiła? - zapytałem.
- To proste..., ale Panu nie powiem, bo Pan będzie krzyczał.
- Nie będę. Obiecuję - powiedziałem niepewnie.
- No bo wie Pan na walentynki przyjechał do mnie znajomy i
trochę się zaszliśmy w sypialni, rozumie Pan- powiedziała puszczając oczko.
- Rozumiem.
- Poprosiłam, tego znajomego, a on... cóż, delikatnie go
poniosło... wyrwał paczki listonoszowi i zaczął uciekać, zatrzymał się przed
samymi schodami i kucnął, listonosz nie wyhamował... i znalazł się na pierwszym
piętrze jakby szybciej.
- Pani Krysiu! Tak nie wolno!
- Pewnie, że nie wolno, leciał jak odrzutowiec. Wylądował,
pod drzwiami tej Doris i dobrze wyszło, bo do niej też paczkę miał. Także nie
ma tego złego... - powiedziała niepewnie Pani Krysia.
- Nic mu się nie stało? Zapytałem.
- Nic... panie wstał, wytarł nosa i poszedł dalej. A zresztą
chyba pijany był, bo samochodem wracał na wstecznym.
- No dobrze, a co tam u Pani, jakoś Cicho było ostatnio.
Zapytałem zmieniając temat.
- Zakochałam się! Powiedziała sąsiadka z euforią.
- W tym znajomym.
- No... Bo on jest taki uroczy, subtelny, zna się na tych
sprawach, choć nie wygląda.
- To może mnie Pani z nim zapozna?
- Chętnie, ale nie dzisiaj, bo jest zajęty.
- A gdzie, Go Pani poznała?
- Stare czasy, w latach 60 na Woodstock, obiecał wtedy, że
jak znajdzie chwilę, to mnie odwiedzi i przyjechał w Walentynki - słowny?
Prawda?
- Noo, około 60 lat mu zajęło.
- To nic, ale to naukowiec i będzie pan zachwycony, jego
wynalazkami.
- Aż się boję pomyśleć.
- Ja też, ale teraz muszę iść bo go pod prysznicem zamknęłam,
żeby Pana nie zaatakował, bo jest zazdrosny i wyrywny, ale stary punk i kiedyś
pozował do okładki jednej z tych kaset, które panu przyszły. Lecę bo pod
prysznicem leci gorąca wodą, a on nie sięga do kurka.
- Rozumiem - odpowiedziałem, choć zastanawiało mnie to, że
dorosły facet nie sięga do kurka pod prysznicem.
Wtorek, 16 lutego 2021 r., godz. 20.05
#9 Sprawa
- Dzień dobry sąsiedzie - usłyszałem spacerując z psem pod
blokiem. Oczywiście głos należał do mojej sąsiadki, która również wyprowadziła
swojego jamnika na spacer.
- Raczej dobry wieczór - odpowiadam.
- A jeden chuj i tak wiadomo o co chodzi - odpowiada bez
zastanowienia sąsiadka, po czym dodaje
- Sprawę mam.
- Słucham Pani Krysiu...?
- A nie do Pana, w sądzie.
- O! A co się stało.
- Strajkowałam z mediami.
- Jak? Pani...? Pytam zaskoczony.
- Noo, wzięłam czarną farbę i tej nowej sąsiadce, co to parkuje
jak pizda, pomalowałam szyby w samochodzie i dopisałam jeszcze na przedniej
"Tu powinna być Twoja droga do pracy". No i widzi Pan... Przydzwoniła
w śmietnik.
- To słabo - mówię.
- Pewnie, że słabo, bo tylko sobie migacza zbiła.
- I co teraz? - pytam.
- Jak to co? Poprawię młotkiem, tylko niech się ściemni. A
Pan jakby jakąś muzykę włączył, żeby nie było słychać.
- Jaką? Pytam.
- Jakieś przeboje Pan włączy, to od razu w pogo pójdę na
parkingu... Fajnie, ciepło dzisiaj. Można potańczyć, tylko inne buty założę, bo
w kapciach ślisko.
- Niech z tym młotkiem Pani uważa, żeby jak ostatnio z
okapem nie wyszło...
- Spokojnie sąsiedzie. To młotek do blachy, gumowy. A teraz
bierz Pan tego swojego chomika (tak mówi o moim ratlerku) idź do domu, żeby
ludzie nie gadali, że spółkę mamy. Po co ma się Pan po sądach włóczyć.
- Do Widzenia - mówię.
- Etam siedzieć nie pójdę. Widzenia nie będą potrzebne - mówi
Pani Krysia szyderczo uśmiechając i puszczając oczko, po czym rzuca frisbee
swojemu jamnikowi w największą zaspę.
#8 Fort BS (Baza Snieżna)
Zaparkowałem na parkingu przed blokiem. Wysiadam z auta, zza
wielkiej pryzmy śniegu słyszę "Wesoło mi, wszyscy wkoło płaczą, Wesoło mi,
wszyscy wkoło płaczą... "
Spoglądam w górę, a tam jakby jakaś nawałnica śnieżna, z tą
różnicą, że śnieg wyrzucany jest z dołu do góry. Podchodzę bliżej, w tumanie śniegu
dostrzegam znajomą sylwetkę... Tym razem byłem pierwszy...
- Dzień dobry Sąsiadko - mówię. Seniorka przestała śpiewać.
- Dzień dobry - odpowiedziała.
- Co Pani tak wesoło? - pytam.
- A bo wszyscy wkoło narzekają, że zima, że śnieg, że mróz...
A ja tam lubię. O! Jak to nasz palacz z kotłowni mówi "zima jest po to, żeby
było zimno" - szczególnie jak się nachla i w porę do pieca nie podłoży.
- Coś Pani buduje z tego śniegu? - pytam żartobliwie.
- Tak. Fort z wieżą obserwacyjną i armatką śnieżną.
- O! A po co?
- A będę polować na te łajzy, co to normalnie zaparkować pod
blokiem nie potrafią, a przy okazji zasadzę się na tych pajaców, co to łażą po
domach i pisemka rozdają...
- A co oni Pani zrobili?
- Panie, ja dzięki Bogu jestem niewierząca i nikt mnie od
mojej wiary odciągać nie będzie.
- No rozumiem, tylko niech Pani uważa, żeby w sąsiadów nie
strzelać.
- Specjalnie okulary wzięłam, żeby wiedzieć do kogo
strzelam... Mam kilka spraw do wyjaśnienia, ale Pan niech się nie boi, pan jest
objęty moją ochroną, a jak coś trzeba, to tylko słówko, a ja zajmę się resztą.
To powiedziawszy wróciła do swojej budowli, tym razem podśpiewując "Jakem
jechał na wojenkę..."
Wtorek, 9 lutego 2021 r., godz. 20.57
#7 Kawa i stare kasety
Pukanie do drzwi... Otwieram i słyszę znajome już
- Dzień dobry sąsiedzie.
- Dzień dobry - odpowiadam.
- Sam Pan jest?
- Nie jest żona i syn.
- To nic, nie będą nam przeszkadzać... kawy bym się napiła -
to mówiąc weszła, zamknęła drzwi, przeszła do salonu i rozsiadła się wygodnie
na kanapie. Ubrana w czarnobiałe, pasiaste spodnie, koszulkę z anarchią oraz w
granatowe klapki typu kroks.
- Tak sobie pomyślałam - mówi głośno mieszając kawę - żeby
wyjął Pan to pomarańczowe pudełko, co to w nim Pan stare kasety trzyma.
- Dobrze - odpowiadam - To czego chce Pani posłuchać?
- Miał Pan taką nagrywaną kasetę z koncertówkami z
"Przystanku Woodstock". To mi Pan włączy.
- Dobrze - odpowiadam przeszukując pudełko. Po chwili w
głośnikach rozbrzmiewa "Piwo" Zdrowej Wody.
- A wie Pan, że ja na wszystkich tych koncertach byłam?
- Znając Panią mogę się domyślać - odpowiadam.
- Nooo - mówi głośno siorbiąc kawę - co roku w Pokojowym
Patrolu, ale to była jazda, tylko pić nie mogłam, bo po pijaku się wszystkim
chłopakom na kolana się pchałam, a niektórzy z dziewczynami byli i awantury w
Pokojowym Patrolu się robiły - czai Pan w pokojowym patrolu zadymy - mówi
znosząc się śmiechem i rozlewając kawę.
- Z Pani to niezły numer jest - mówię.
- Powiedziałabym "numerek" - i ponownie wybuchła
śmiechem.
Po chwili niezręcznej ciszy wyjęła z pudełka kilka kaset
sprawdzając zawartość.
- Ładnie pan rysował - powiedziała trzymając w ręce kasetę z
kopią składanki "Lechu" - teraz pewnie ręce się panu trzęsą, bo piwo
Pan lubisz.
- Nie jest tak źle - odpowiadam.
- No to mnie Pan narysuj.
O mało się nie zachłysnąłem kawą słysząc propozycję.
- Może kiedyś.
- No... A może by Pan te wszystkie historyjki ze mną wrzucił
w jedno miejsce, bo wnuki chcą czytać, a ja nie pamiętam gdzie tego szukać. A
tak bym link wysłała i by miały.
- pomyślę o tym, bo i do mnie ktoś już pisał w tej sprawie.
- No widzisz Pan. Mądre ludzie do pana piszą.
- A jak miałbym to zatytułować?
- Nie wiem, Panie ja się na tym nie znam. Ludzi Pan spytaj Mądre są to coś wymyślą... Niech napiszą w komentarzach, a my może coś zjemy w tym czasie? Co masz Pan na obiad?
Niedziela, 7 lutego 2021 r., godz. 14.06
#6 Pogo w kuchni
Wracając z pracy, zaparkowałem jak zwykle przed blokiem,
wysiadłem z samochodu i idę oblodzonym chodnikiem targając dwie siaty zakupów.
Wchodząc do klatki usłyszałem szczekanie "Borsuka" (tak żartobliwie
Pani Krysia mówi o swoim jamniku). Gdy przechodziłem obok mieszkania sąsiadki uchyliły
się drzwi, zza których, wysunęła się tylko dłoń, z przesyłką pocztową. Pies
wyskoczył i zaczął radośnie skakać wokół moich zakupów, nie reagując na głosowe
przywoływanie swojej Pani.
- To Pani, Pani Krysiu.
- Tak, to ja - odpowiedziała zza drzwi, po czym jeszcze
bardziej wysunęła rękę z paczką - Proszę tutaj ten nowy listonosz paczkę
zostawił.
- Dziękuję, a jak ten "Nowy Listonosz" fajny? -
zażartowałem.
- Kawał chłopa... Gdy zapukał do drzwi, bo jak wyjrzałam
przez judasza, to tylko rozporek widziałam, ale chyba swój chłop... Miał maseczkę z
napisem "Eonian".
No, no - pomyślałem i powiedziałem...
- Chyba go wczoraj w sklepie spotkałem... a co się Pani tak
chowa?
- A szkoda gadać... Wypadek miałam... Po czym drzwi
otworzyły się szerzej, a sąsiadka powoli się wychyliła. Głowę miała
zabandażowaną jak w filmach wojennych, natomiast nad lewą skronią przebijała
się czerwona plama.
- Co się stało? - zapytałem przestraszony.
- Oj, bo tak mi się przyjemnie zrobiło gdy Pan puścił
"Krystynę" Defektu Muzgó, że poszłam w pogo po kuchni i się w okap
kuchenny zajebałam.
- Pani Krysiu... Tak niewolno!
- Pewnie, że nie wolno, zapieprzałam jak tornado... Stare
czasy mi się przypomniały...
- Rozumiem - uśmiechnąłem się życzliwie i dodałem...
- Jeżeli w paczce jest, to co myślę, to muzyka będzie
spokojniejsza, choć niewykluczone, że Pani młodość przypomni. Sąsiadka jednym
spojrzeniem zwerbowała jamnika do mieszkania, a zamykając drzwi dodała...
- Przecież wiem, że to The Doors, co Pan myśli, że do pączki nie zajrzałam... a i żebym jutro o sobocie z Death nie musiała przypominać.
Piątek, 5 lutego 2021 r., godz. 18.08
#5 "Krystyna"
Pukanie do drzwi... Otwieram
- Dzień dobry sąsiedzie - mówi sąsiadka - Przeszkadzam?
- No właśnie miałem ćwiczyć.
- A na co panu ćwiczyć, dobrze pan wygląda, nie to co
kiedyś...
- Dziękuję - odpowiadam z ironią.
- A bo pan tak ładnie grał wczoraj tego KATa, że jajek panu
przyniosłam. A wie sąsiad, że ja wtedy byłam na tym koncercie? w 94?
- Wiem, wspomniała Pani.
- No i z Romkiem wtedy się umówiłam przy kiblach, tylko ta
łajza, co zapowiadała, nie chciała tego powiedzieć ze sceny...
- Tak bywa.
- A wie Pan, że Defekt Muzgó wtedy napisał dla mnie
piosenkę?
- Tego nie wiem... Jaką?
- No przecież, że "Krystyna"- mówi z oburzeniem,
po czym dodaje - ale balety wtedy były.
- No nie wpadłbym... stwierdzam wzdychając.
- No nie wpadła, nie wpadła - coś pan taki złośliwy?
- Mówię o piosence "Krystyna"!
- A ja też, tylko myślę o czym innym - mówi Pani Krysia
rumieniąc się. - No, ale młoda wtedy byłam i do rzeczy...
- No dobrze Pani Krysiu, śpieszy mi się trochę, dziękuję za
jajka i jak się mogę odwdzięczyć?
- A jak by Pan tę piosenkę puścił, tak na cały blok, to by
ta Grażynka spod 19 słyszała, bo twierdzi, że to ona ze swoim Januszem
internety podbiją.
- No dobrze... a co Pani sądzi o Nowym Hell-Born?, bo takie
pytanie było i obiecałem, że zapytam.
- A nie mam czasu przesłuchać, bo pranie robię...
Piątek, 5 lutego 2021 r., godz. 9.53
#4 Eonian
Ważę cytryny w okolicznym markecie. Zza pleców słyszę niski,
wolny męski głos
- Dzień dobry.
- dzień dobry - odpowiadam i odwracam się, żeby sprawdzić,
kto jest właścicielem tego raczej nieznanego mi głosu. Na wysokości mojej głowy
widzę jedynie kieszenie rozsuwanej bluzy z kapturem, podnoszę wzrok, mym oczom
ukazuje się napis Dmmu Borgir lekko przykryty lewą klapą ramoneski, do której
przypięte są piny chyba wszystkich albumów tegoż zespołu. Spoglądam w górę,
żeby spojrzeć na twarz, ale niestety, mój rozmówca miał na szyi szeroko rozpostarty
komin, który z mojej perspektywy zupełnie zasłaniał głowę. Nie możliwe -
pomyślałem - musi mieć jakaś twarz, bo mówi. Niebardzo miałem jak się cofnąć,
więc pomyślałam, że coś zagadam.
- O! Wasza wysokość lubi Dimmu Borgir - gryząc się w język.
Upłynęła chwila zanim mój głos dotarł do jego uszu. Już sprawdzałem czy,
przypadkiem nie stoi w rozkroku, bo to miejsce wydawało mi się jedyną drogą
ucieczki, gdy usłyszałem niskie, jakby w zwolnionym tempie
- Ha Ha Ha... dobre "wasza wysokość"! Fan Dimmu
Borgir odsunął się lekko do tyłu omało nie rozbijając głową kamery monitoringu.
Odetchnąłem i jeszcze raz chciałem zobaczyć twarz olbrzyma, ale oprócz,
wspomnianego komina, jego twarz zasłaniała maseczka z napisem
"Eonian". Rozmówca uniósł prawą dłoń w stronę głowy, podmuch, który
wywołał zwiał chyba wszystkie chipsy z półki obok. Palec wskazujący skierował
na napis ulokowany na maseczce i ponownie zabrał głos...
- To mój ulubiony album..., lubisz?
- Noo, ja, hmm ten, no... bo ja chyba jeszcze do niego nie
dorosłem...
Po czym wyrwałem naklejkę z wagi, przykleiłem do reklamówki z cytrynami i popędziłem do kasy. Na szczęście nikogo nie było, więc szybko uwinąłem się z płatnością. Ciekawość jednak była silniejsza, więc zerknąłem w miejsce naszego spotkania. Olbrzym stał zdezorientowany, szukając czegoś na podłodze... Mogę się jedynie domyślać, że chodziło o mnie
Czwartek, 4 lutego 2021 r., godz. 9.20
#3 "Pączuś" w Jarocinie
Pukanie do drzwi uprzedziło szczekanie psa. Na tle ciemnego
korytarza, wyłania się znajoma mi sylwetka. Na potwierdzenie słyszę
charakterystyczne już
- Dzień dobry sąsiedzie.
- Dzień dobry - odpowiadam próbując odchrząknąć suchość w
gardle.
- Coś cicho u Pana, trochę się zmartwiłam.
- A dziękuję, wszystko w porządku - odpowiadam.
- Muzyki Pan nie słucha. No wczoraj tylko koncert KATa
włączył i to tak cicho, że musiałam ze szklanką przy ścianie stać.
- Noo, tak jakoś wyszło. Mam inne zajęcie.
- Co? Książkę Pan czyta?
- No tak.
- Tej Karolinki, co to zawsze coś miłego u Pana napisze?
- Zgadza się.
- Tak myślałam... i dobrze, bo już dawno Pan obiecał, że
przeczyta, ile można dziewczynę zwodzić?
- To nie tak, przecież wie Pani, że pracuję i z czasem
ciężko.
- Tak, tak wiem, przecież nic nie mówię.
Po chwili niezręcznej ciszy, Pani Krysia się odezwała
- A wie Pan, że ja wtedy byłam w Jarocinie? w 94?
- Nie wiedziałem - odpowiadam.
- Noo i poznałam tego "Pączusia"
- Tego z książki? Pytam zdziwiony.
- Tego, tego - odpowiada Sąsiadka z nietypowym uśmiechem na
twarzy.
- To super - stwierdzam.
- A jaki to przystojny chłopak, mówię panu, a jaki jurny -
mówi Pani Krysia nie kryjąc rumieńca. Uganiał się za dziewczynami. Mówię Panu.
Poznałam go, tuż po przyjeździe do Jarocina... Zagadał do mnie... Wie Pan, ja
wtedy niecałe 40 lat miałam, a on jakieś 20 i się za mną oglądał. No, ale wtedy
jeszcze się trzymałam.
- Dobrze - odpowiadam z zamiarem zakończenia tej rozmowy,
ale sąsiadka dalej
- Nooo gdyby nie mój Stary, to może i byłoby co z tego, ale
ten jakby wyczuł i ni z tego ni z owego pojawił się z mlekiem kupionym w
spożywczaku.
Pączuś mrugnął tylko do mnie oczkiem i rzucił do
"zobaczenia później". Pobiegł za jakąś siksą. Później go jeszcze
widziałam podczas tej zadymy. Jaki czupurny, zawzięty a i prowokować lubił.
Chodził koło milicji...
- Policji, wtedy była już policja.
... Milicji Panie, to stare komuchy były... a ten cały
Pączuś, chodził koło nich i śpiewał "Pieski małe dwa".
- Nieźle.
- Pewnie, że nieźle. Czytaj Pan dalej, to może wieczorem czegoś posłuchamy, jakiegoś punka...
Wtorek, 2 lutego 2021 r., godz. 17.53
#2 Urodziny Jeffa Hannemana
Żona wysłała mnie do piwnicy, żebym przyniósł jakieś sałatki
do obiadu... Idę sobie, mruczę pod nosem "Łzę..." KATa, z zamiarem,
że po powrocie włączę "Bastard". Wszedłem do piwnicy, włączyłem
światło, otwieram nasz boks... Nagle słyszę z daleka znajomy mi głos sąsiadki.
- Dzień dobry sąsiedzie...
- Dzień dobry - odpowiadam, przebierając w słoikach.
- Coś cicho dzisiaj... Głowa boli?
- Trochę... Stwierdzam, próbując zakończyć rozmowę, sąsiadka
jednak nie daje za wygraną.
- E... Sąsiad chyba Galę KSW wczoraj oglądał?
- Owszem, odpowiadam.
- Wiem, też oglądałam, tylko wie pan ja na sucho, w moimi
wieku, to tylko 50 gram wódeczki, na dobry sen..., to co? kontynuuje Pani
Krysia... dzisiaj Slayera posłuchamy?
- Czemu akurat Slayera? pytam zdziwiony.
- Co nie wie Pan? Dzisiaj Jeff Hanneman obchodziłby swoje 57
urodziny... Pamiętam, bo tego samego dnia syna rodziłam.
- Rozumiem, odpowiadam próbując zakończyć rozmowę, ale
sąsiadka drąży...
- A wie Pan, taka ciekawostka, bo wnuczek mi się urodził 2
maja 2013 roku, dokładnie w dniu jego śmierci...
- I co?, próbuję zadrwić, daliście mu na imię Jeff?
- Nie, bo ta głupia cipa, synowa się nie zgodziła. Patryk
nazwała, chyba na cześć tej rozgwiazdy ze Spongeboba... Ech, szkoda gadać.
- No dobrze, włączę Slayera
- I dobrze, bo z Halinką spod 16 się założyłam, że dziś
będzie Slayer.
- A co obstawiała Pani Halinka?
- Wahała się między KATem, a tym nowym Dezerterem, ale
ostatecznie postawiła na KATa, bo dawno Pan nie słuchał.
- No to wygrała Pani zakład, stwierdzam uśmiechając się...
- Bierze Pan sałatki i idzie, bo ziemniaki Panu wystygną -
mówi Pani Krysia, odwzajemniając uśmiech... A później włączy Pan tego nowego
Dezertera... Fajny jest.
- Dobrze - odpowiadam, wychodząc z piwnicy... Włączę a i KATa też posłucham... dodałem, ale tego już sąsiadka chyba nie usłyszała...
Niedziela, 31 stycznia 2021 r. , godz. 13.28
#1 Sobota z Death
Sobota, godzina 11.00 - pukanie do drzwi. Spoglądam
porozumiewawczo na żonę... Ona wzrusza ramionami - wygląda na to, że nikogo się
nie spodziewamy. Przez chwilę licytujemy się, kto ma otworzyć drzwi... padło na
mnie. Ubieram się w szlafrok, wypijam ostatni łyk kawy, podchodzę do drzwi.
Otwieram. Z ciemnego korytarza dobiega głos sąsiadki
- Dzień dobry.
- Dzień dobry - odpowiadam.
- Przepraszam, że zawracam głowę, tak z samego rana, ale
chciałam przypomnieć, że dziś sobota, a pan jeszcze Death nie słuchał...
Faktycznie - pomyślałem...
- No... kontynuuje sąsiadka... i mam jeszcze prośbę, gdyby
dzisiaj mógł pan włączyć "Human", miałam w mp3, ale mi wnuki
skasowały, jak były na feriach - mówi puszczając oczko.
- Oczywiście - odpowiadam.
- To do usłyszenia - mówi sąsiadka i znika w czeluściach
ciemnego korytarza...
Wobec powyższego, dla Pani Krysi - sąsiadki i pozostałych mieszkańców bloku "Human"
Sobota, 30 stycznia 2021 r., godz. 11,36
Komentarze
Prześlij komentarz