Strzelby z Bloku!


Strzelby z Bloku, czyli Pani Krysia miażdży system, albo jak ktoś woli opowieści (z) Kryśki.

Na wyraźną i stanowczą prośbę Pani Krysi, w tym miejscu będę publikował jej mrożące krew w żyłach, pełne wzlotów, odlotów, przypadków i upadków historie. Pani Krysia mieszka w bloku, jest samozwańczym, czynnym członkiem, jednoosobowego, anarchistycznego ruchu walczącego z domokrążcami. Pani Krysia była wszędzie i wszystko widziała. Zna osobiście wszystkich tych, którzy jej nie znają. Rozmawia jedynie ze Starym Metalowcem, sąsiadem który słucha jej ulubionych płyt. Tylko jemu opowiada o swoich przygodach, miłości do muzyki, skłonnościach do alkoholu i młodych mężczyzn. Pani Krysia słucha punkrocka i wszystkiego, czego słucha jej sąsiad, ubiera się przeważnie w czarnobiałe, pasiaste spodnie i żółtą koszulkę z własnoręcznie wymalowaną anarchią. Z nóg nie zdejmuje swoich granatowych podróbek kroksów.  Pojawia się znienacka i wszędzie tam, gdzie nikt jej nie oczekuje. Lubi kawę, piwo i wszelkie alkohole domowej roboty, pije jednak rzadko, bo jak twierdzi „po alkoholu dostaje małpiego rozumu”.

Instrukcja:
Na górze strony znajdują się opowieści najnowsze. Jeżeli chcesz poznać je chronologicznie musisz zacząć czytać od dołu strony. 



#28 Hellraiser 

- Obudź się! - usłyszałem ochrypły głos i poczułem zapach alkoholu unoszący się w powietrzu. W półśnie obróciłem się w kierunku źródła głosu i zapachu. W świetle zimowego poranka, na tle okna ujrzałem dwie postacie. Mężczyznę w kapeluszu i chyba kobietę. W każdym razie, to coś, miało czuprynę niczym specjalistka od gotowania. Nagle kapelusznik się odezwał: 
- Kryśka, weź go kur... obudzić, albo mu przypierdo.ę.
- Oj daj spokój, niech śpi, zapracowany jest ostatnio. Pracuje do późna, niech się wyśpi. 
- To po co tu przyszliśmy? - zapytał poirytowany. 
- Chciałam Cię z nim poznać, bo to fajny sąsiad jest, dużo Twoich piosenek słucha. - mówił kobiecy głos. 
- Ale wczoraj nie słuchał! - powiedział kapelusznik, po czym usłyszałem charakterystyczny dźwięk Zippo, a po chwili wyczułem duszący zapach dymu papierosowego. To spowodowało, że odwróciłem się na drugi bok. 
- Oj, może zapomniał, albo natchnienia nie miał. Nie denerwuj się - powiedziała łagodnie kobieta. 
- Jak chce,to mogę go natchnąć! kopem w dupę! - mruknął facet z chrypą, wydmuchując dym w kierunku mojej głowy. 
- Skarbie wyluzuj, niech śpi. Jutro i tak będzie żałował, że przespał spotkanie z Tobą - powiedziała spokojnym głosem czupryna - lepiej chodźmy do mnie. Pogramy w PlayStation, coś wypijemy, tylko zerknę do barku, czy sąsiadowi jakiś Jack Daniels został po świętach, a Ty może mu coś zaśpiewaj. Niech mu się przyśni coś miłego. 
- No dobra - zgodził się kapelusznik, zgasił papierosa w doniczce, która stała na parapecie, chwilę coś mamrotał pod nosem, chrząknął, splunął pochylił się nad moją głową i zaśpiewał:
- "Hellraiser, in the thunder and heat
Hellraiser, rock you back in your seat..."

Środa, 29 grudnia 2021 r., godz.9.00

#27 Boogie Woogie

Nagle drzwi mojego mieszkania otworzyły się z impetem.

- Dzieeeeń dobry sąsiedzie! - usłyszałem znajomy głos.

- Dzień dobry Pani Krysiu! Dawno Pani nie było? - stwierdziłem pytająco.

- A w pierdlu siedziałam! - powiedziała zaciągając się papierosem, który wydawał się być przyklejony do kącika jej ust.

- Za co?

- Za "flu"!

- Za jakie flu? zapytałem z zaciekawieniem.

- Za "Boogie Woogie Flu"!

- Co?

- Oj Sąsiad, Ty nic nie kumasz. Pojechałam pośpiesznym do Ameryki i trafiłam do hotelu, gdzie akurat były chłopaki z Deep Purple, no to poczęstowałam ich bimbrem, bo akurat miałam przesiadkę na Podlasiu, więc kupiłam na prezenty. Do Ameryki z gołą ręką przecież nie ładnie jechać. No i się zaczęło...

- Yhym...? mruknąłem z zainteresowaniem.

- No wiesz, jak się dopadli, to końca nie było. Chłopaki wpadły w amok tworzenia i nagrały nową płytę ze mną w roli głównej.

- Jak to? - zapytałem. To nie film?

- Oj czepiasz się. Utwór mi zadedykowali "Boogie Woogie Flu". Nazwali mnie "Grypa", po amerykańsku "Flu", jakbyś nie wiedział.

- Myślę, że mieli na myśli "Zaraza" - stwierdziłem, po czym dodałem pytająco - ale to jeszcze nie powód, żeby iść do więzienia?

- Wiesz sąsiad, nasze tańce, skskańce, te sprawy w hotelu - powiedziała puszczając oczko - nie odbywały się w ciszy. Nad ranem ktoś zadzwonił po milicję. Gdy przyjechała, to zaczęliśmy uciekać. Prawie wszystkim się udało, tylko, wiesz, ten co śpiewa wsiadł na stacjonarny rowerek i go dogonili. Zakapował wszystkich!

- Rozumiem, ale coś mi się nie chce wierzyć - stwierdziłem - no ale co dalej? - zapytałem.

- Oj nic. Szybko nas puścili, przecież jesteśmy sławni, ale jak mi nie wierzysz, to se teledysk zobacz, który nagraliśmy po wyjściu. Gram tam kobietę!

- Faktycznie... zaskakujące, chyba wiem dlaczego album zatytułowali "Turning to Crime".

- Oj sąsiad wyluzuj, święta idą, czas w bloku zorganizować boogie woogie! - to powiedziawszy ostentacyjnie upuściła papierosa przydeptując stopą. Ku mojemu zdziwieniu, zamiast swoich kroksów na nogach miała szpilki, dokładnie takie same jak te w klipie, po czym, odchodząc zniknęła czeluściach korytarza.

Czwartek, 23 grudnia 2021 r., godz.9.11

#26 Testy, testy, testy…

Dzień dobry Sąsiadko! - krzyknąłem rozpoznając sylwetkę Pani Krysi w niedoświetlonym korytarzu piwnicy naszego bloku. Sąsiadka spokojnym ruchem odwróciła się, przyglądając się wnikliwie reklamówkom z różnymi rzeczami, które wynosiłem po remoncie.
- A te stare leki? będziesz potrzebował? - zapytała z zainteresowaniem.
- Nie. Mam zamiar zanieść je do auta, a jutro oddać do apteki.
- Dawaj! - krzyknęła i wyrwała mi reklamówkę z ręki.
- Ale po co one Pani?
- Testy robię, zima idzie i trzeba coś coś zarobić.
- Nie rozumiem...
- Bo Ty Sąsiad nie znasz się na globalnym biznesie. Teraz się nie handluje byle czym. Teraz się sprzedaje lekarstwa zdrowym.
- Jak to?
- Normalnie. Wczoraj tej Wanessie z góry, co to na siłownię lata, wmówiłam, że potrzebuje suplementów, witamin i szczepienia. Później powiedziałam, że jak mi odpali trzy stówki, to jej załatwię taki lek, że i bez tej siłowni będzie zasuwać jak mały samochodzik.
- W dalszym ciągu nie rozumiem - powiedziałem z zaciekawieniem. 
- Nosz kur... Sąsiad z tej Twojej przeterminowanej aspiryny ulepię szczepionkę... a na tej z góry, przetestuję. Wiesz... taki test, 0,5 ml substancji umieszczę na oku i zobaczymy co się będzie działo.
- Ale takie testy, to się na zwierzętach robi.
- Przecież to stara krowa... Sam tak mówiłeś.
- No tak, ale to było w emocjach... Bo mi muzykę kazała ściszyć - próbowałem się tłumaczyć.
- No właśnie - przerwała mi - a sama ryczy na cały blok, więc krowa, ja ją wyleczę, a i trzy stówki przygarnę. 
- No nie wiem, czy to dobry pomysł - powiedziałem próbując odwieźć Sąsiadkę od szalonego planu.
- Najlepszy. Zobacz co się działo rok temu o tej porze. Nawet na cmentarz nie można było pójść, a dzięki mojej szczepionce nie będzie z tym problemu. Wszyscy zaszczepieni tam trafią. Wiesz Sąsiad, taki sezonowy biznes listopad tuż tuż... - powiedziała puszczając oczko, następnie zniknęła za drzwiami swojej piwnicy, po chwili rzuciła jeszcze przez zamknięte drzwi... 
- A Ty Sąsiad włącz jakąś nastrojową muzyczkę... 
Środa, 20 października 2021 r., godz.22.54

#25 Nowy łA.D. 

Pukanie do drzwi obudziło mnie kilka minut po godzinie 4 nad ranem. Zaspany ledwo podniosłem się z łóżka, założyłem szlafrok, podszedłem do drzwi i je otworzyłem. Moim oczom, w delikatnym świetle korytarza, ukazała się znajoma sylwetka z charakterystyczną czupryną.
- Dzień dobry sąsiedzie! - usłyszałem.
- Ooo, dzień dobry Sąsiadko - odpowiedziałem zaspany.
- Mogę wejść? Mam stan wyjątkowy. - powiedziała.
- Proszę - zaprosiłem - co się stało?
- A nic, z grupy mnie wywalili.
- Z jakiej grupy? - zapytałem.
- No z tej, co w krzakach siedzi.
- Za co Panią wyrzucili?
- A bo nie słuchałam jedynej słusznej audycji.
- Nie rozumiem - stwierdziłem pytająco.
- Panie, daj pan spokój, tam niby wszystko wolno, ale pod warunkiem, że jest tak, jak oni chcą... taki nowy ład A.D. 2021... wiesz tak, jak z tym Pawełkiem, co to kiedyś był swój chłop... poszedł do władzy, a teraz wiadomo...
- A co u Pani - zapytałem zmieniając temat.
- Nawet spoko - odpowiedziała przeglądając regał z moimi płytami, po czym energicznie wyjęła krążek Sepultury, następnie dodała - kiedyś Ci opowiem... w każdym razie dobrze się stało, teraz czuję się wolna - powiedziała podając mi CD wskazując odtwarzacz, jednocześnie przekręcając potencjometr wzmacniacza do maksymalnej wartości.
- Ale jest 4 rano - stwierdziłem z przerażeniem.
- Sąsiad, w końcu wróciłam, niech wiedzą!
- No dobrze - zgodziłem się.
- A wiesz co sąsiad?
- Słucham...
- Musimy wieczorem jakieś pogo zorganizować.
- Dzisiaj nie mam czasu.
- Spokojnie, jak wrócisz.
- Ale to będzie około 22.00.
- I o to chodzi - powiedziała puszczając oczko. Następnie wcisnęła "Play" na pilocie odtwarzacza a w głośnikach rozbrzmiało "Chaos AD Tanks on the streets Confronting police Bleeding the plebs..."

Piątek, 8 września 2021 r., godz.9.29

#24 VAR

Wychodząc do pracy usłyszałem hałas dobiegający z dachu bloku. Oczywiście nie myliłem się w przypuszczeniach, była to sąsiadka. Dzisiaj ubrana nieco inaczej niż zwykle, koszulkę z ręcznie malowaną anarchią zastąpił biały t-shirt z czerwonym napisem "Pol'sko". Pani Krysia znowu rozstawiała swoje Eltrony na dachu.

- Dzień dobry Sąsiadko! - krzyknąłem z dołu.

- Cześć Sąsiad! - odpowiedziała testując mikrofon.

- Co to za okazja, że znowu Pani sprzęt rozstawia? - zapytałem.

- Nie wiesz Pan? Przecież dzisiaj mecz! - odpowiedziała z oburzeniem seniorka, nadal używając mikrofonu.

- A rozumiem! - krzyknąłem, po czym zapytałem:

- To jeszcze jakiś projektor by się przydał?

- Nie ma na co patrzeć, wystarczy radio. Sam przecież mówiłeś, że "lepiej dobrze posłuchać niż gówno zobaczyć".

- No tak, ale nie w kontekście meczu.

- Sąsiad... Ja tam nie wiem, ale dobrze gadałeś, to będziesz słuchać.

Zmieniając temat, zapytałem:

- Nowa koszulka?

- Nie, stara, tylko napis nowy.

- Ale chyba z błędem? - zapytałem.

- A co Pan? Słowackiego nie znasz?

- Tego Pisarza? - zapytałem ze zdumieniem.

- Oj Sąsiad! Idź Ty do roboty i kawę wypij, bo trybisz jak ja dowcipy o blondynkach. - W języku słowackim to napisałam! - wykrzyczała do mikrofonu.

- Rozumiem - powiedziałem zawstydzony.

- Czyli naszym Pani kibicuje?

- I do tego jeszcze mnie obraża! Żadnym kibicem nie jestem! - będę komentować! Niiieee słyszyyyysz!? Mikrofon mam!

- Słyszę, ja i całe osiedle. Mecz Pani będzie komentować? - zapytałem.

- Mecz to akurat bez komentarza... "Poscy piłkarze nie strzelili od kilkuset minut gola" - zaśpiewała udając Kazika, następnie dodała:

- Sąsiadów będę komentować, statystyki wyrzuconych telewizorów, kłótni rodzinnych, czy ile kto kupił piwa na Euro będę monitorować. Czaisz taki "VAR" w bloku zakładam.

- To po co ta koszulka?

- Taki kamuflaż! - powiedziała z nerwem i dodała:

- Ty idź zobacz czy Cię w robocie nie ma, bo Ci większego wstydu narobię! A mam mikrofon!

- Do widzenia - powiedziałem wsiadając do auta, a z dachu usłyszałem "Sąsiad ruszył z piskiem opon, bo do pracy był spóźniony..."

Poniedziałek, 14 czerwca 2021 r., godz.17.23

#23,5 Książka

Tak sobie siedzieliśmy dzisiaj na dachu naszego bloku i słuchaliśmy Slayera z Panią Krysią, gdy Ta nagle zapytała:

- A co z książką o mnie?

Zrobiło mi się niezręcznie, więc postawiłem na dyplomację. Powiedziałem:

- Pani Krysiu, cóż... musimy się częściej spotykać, rozmawiać... a ja muszę to spisać. Jak się tych naszych opowiadań uzbiera trochę więcej, to wtedy pomyślimy...

- Co Sąsiad? Nie masz hajsu i owijasz w bawełnę?

- No, nie do końca, bo mamy zaledwie dwadzieścia parę historyjek, a na książkę trzeba chociaż około stu.

- No czaję, ale jakbyś miał hajs, to miałbyś ciśnienie żeby pisać, a tym samym do mnie częściej zaglądać. - powiedziała Sąsiadka puszczając oczko.

- Pewnie tak - potwierdziłem.

- A to Patronite.pl co mi kiedyś tłumaczyłeś?

- No wie Pani, to musi się rozwinąć, co prawda mieliśmy Patronkę, ale to wciąż za mało. Niemniej jednak zgromadzoną kasę trzymam na książkę.

- To co muszę jeszcze odwalić, żeby tych patronów zdobyć? - powiedziała wzdychając głęboko Sąsiadka.

- Nie wiem - odpowiedziałem wzruszając ramionami.

- To może natchnę kogoś jakimś takim symbolicznym kopniakiem w tyłeczek?

- Pani Krysiu, tylko bez przemocy proszę. Ja jeszcze chcę prowadzić bloga, robić podcasty, a Pani mi wszystkich wystraszy.

- Spokojnie Sąsiad... wiem co robię, zaproponuję im wszystkim, że zrobię rozbieraną sesję, a mnie to płacą, żebym się nie rozbierała! - powiedziała sąsiadka zarzucając grzywką i uśmiechając się szyderczo...

Niedziela, 6 czerwca 2021 r., godz.22.40

#23 Dekada Agresji

Podczas porannego spaceru z psem zauważyłem, że na dachu bloku ktoś ustawia głośniki i miota się ze sprzętem nagłaśniającym. Oczywiście nie dało się nie zauważyć znajomej czupryny, która niezmiennie zdobi sylwetkę mojej Sąsiadki. Odprowadziłem czworonożnego przyjaciela i również udałem się na dach. Pani Krysia, w skupieniu lutowała coś przy swoim wzmacniaczu "Majak", pamiętającym ubiegłą epokę i rzecz jasna ZSRR. 
- Dzień dobry Sąsiadko - powiedziałem i widocznie przestraszyłem seniorkę, bo podskoczyła siarczyście przeklinając:
- Kurwa mać, sąsiad, ja pierdole, dzień dobry!
- Przestraszyłem Panią?
- Nie! Tak sobie lubię skakać i kląć!
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj, tylko weź się za robotę. Kondensator wymieniłam w Majaku i muszę teraz to poskładać, a Ty weź podłącz Eltrony.
- Dobrze - powiedziałem i zacząłem rozwijać poplątane przewody. Ciekawość mnie zżerała, więc zapytałem:
- Co to za akcja?
- Dzisiaj urodziny mojego Tomcia, to "Dekadę Agresji" urządzam.
- Co?
- Jajco! Nie gadaj tyle, tylko rób, bo przed sumą muszę zdążyć. A który dzisiaj mamy?
- 6 czerwca - odpowiedziałem łącząc fakty.
- No... Dzień Slayera Qrwa!
- Rozumiem, ale żeby od razu dekadę, 10 lat słuchać Slayera.
- Oj Sąsiad, ten koncert włączę. A wydarzenie musi mieć nazwę... czaisz?
- Czaję. Ale z tego co wiem, to sąsiadka za Slayerem nie przepada?
- Za zespołem wcale, bo mnie ten "Królik" Kerry denerwuje, ale Tomcia, to kocham. Kiedyś się z nim spotykałam, ale mnie rzucił dla tej Sandry.
- Ooo nie wiedziałem.
- Nikt nie wiedział, bo spotykaliśmy się incognito. Stare czasy.
- To fajnie.
- Fajnie by było, gdyby mnie nie zostawił, zastąpiła bym Jeffa na gitarze a i zespół by się nie rozpadł. 
- A u mnie Pani grać na gitarze? - zapytałem zdziwiony.
- Nie, ale szybko się uczę. Właśnie robię przyspieszony kurs gry na basie, bo do Megadeth składam papiery.
- A dogada się Pani z Davem?
- Jak mnie przyjmie, to go wywalę z zespołu i po kłopocie. Dobra, Sąsiad dawaj płytę i lecimy - powiedziała seniorka ustawiając potencjometr na full, a z Eltronów wybrzmiał Slayer...

Niedziela, 6 czerwca 2021 r., godz.13.34

#22 Numer Bestii

Wszystkiego Najlepszego! - usłyszałem znajomy głos sąsiadki na korytarzu, gdy rano wychodziłem do pracy. 
- Dziękuję - odpowiedziałem zaskoczony 
- Z jakiej to okazji - zapytałem. 
- No z okazji "Dnia Dziecka" - odpowiedziała Pani Krysia. 
- Przecież to było wczoraj - sprostowałem.
- To nic, ale przy mnie to gówniarz jesteś, więc nie pyskuj. 
- Przecież nic nie mówię - odpowiedziałem zaskoczony. 
- No właśnie, a wiesz sąsiad, że dzwonili do mnie z Iron Maiden? 
- Jak? Do Pani? Po co? - Zapytałem zdziwiony. 
- A nie wiem, nie znam angielskiego. 
- No i co Pani im powiedziała? 
- "The Number Of The Beast" - tyle znam z kaset. 
- Coś odpowiedzieli? 
- Tak "six six six"
- I co Pani na to? 
- Że nie ma takiego numeru. 
- No i..? 
- No i nic, gadał coś jeszcze o kaczkach, żeby bić i się rozłączył. 
- O kaczkach? 
- Tak. "Kwak Ju bicz" - powiedział, więc pomyślałam, że mam kaczki bić. 
- Jeżeli powiedział "fuck you bitch", to chyba nie do końca chodziło o kaczki - dodałem półgłosem - a po czym Pani poznała, że to ktoś z Iron Maiden? 
- Po numerze, bo to numer Bestii był. 
- To znaczy? jaki numer? 
- 997.

Środa, 2 czerwca 2021 r., godz.18.53

#21 "Bomby domowej roboty"

Zmęczony, po pracy wlokłem się po klatce w kierunku swojego mieszkania. Głodny, myślałem tylko o obiedzie i pozycji poziomej na kanapie. Już sobie wyobrażałem jak będę leżał i słuchał muzyki, zastanawiałem się nawet co włączę. Moje myśli przerwał potworny huk. Blok zadrżał, gdzieniegdzie drobne odpryski tynku zaczęły spadać na lastrykową podłogę korytarza a w powietrzu zaczął się unosić dziwny zapach, przypominający siarkę z odpustowych korków. Wtem zza drzwi sąsiadki usłyszałem "Do kurwy nędzy"* po czym drzwi się otworzyły a kłąb czarnego dymu wydobył się na klatkę. Po chwili moim oczom ukazała się znajoma sylwetka, tylko cała pokryta czymś w rodzaju sadzy. Światło odbijały jedynie oczy i zęby Pani Krysi, natomiast włosy wyglądały jak zawsze, z tą różnicą, że nad bujną czupryną unosił się dym.
- Co się stało? - zapytałem zszokowany.
- A nic, bomby robiłam.
- Jakie?
- "Bomby domowej roboty"*
- Po co?
- A na to "Tałatajstwo z Wiejskiej"*
- Pani Krysiu, co to za pomysł, przecież to grozi więzieniem.
- Nie, panie, to na zamówienie.
- Kto składa takie zamówienie?
- "Władcy pustyni"* i "Zosia na wrotkach"*
- No, ale z tymi bombami coś nie pykło?
- Właśnie pykło, a resztę Pan znasz.
- A kto Panią nauczył, jakieś "Dziecko"*?
- Nie "Wkurwiony Grabaż"*
- Kto, kiedy?
- "Wcześnie rano"*
- No tak..., ale widzę, że przez ten dym, to do mieszkania nie trafię.
- Idź Pan "Tędy"*
- A tam jest jeszcze korytarz?
- Nie, k... "Autostrada"*.
- Oj, po co te nerwy?
- To nie na Pana, tylko wszystko muszę robić od nowa, bo pieprzło, ale to nie Pana zmartwienie, lepiej idź Pan do domu i włącz jakąś muzykę, najlepiej tę płytę, co to Panu syn okładkę porwał jak był mały.
- Alians?
- Właśnie.
- No dobrze... A dlaczego Pani to robi? te bomby?
- "Sumienie i listy"*
- Co?
- W myśl zasady "Niszcz to co złe"*, żeby mieć czyste sumienie, wie Pan "Sami wobec siebie"*
- Ech... Rozumiem, powiedziałem i szybko wszedłem do domu, żeby dym nie przedostał się do mojego mieszkania.
(Cytaty oznaczone "* to tytuły utworów z albumu Gavroche)

Wtorek, 11 maja 2021 r., godz.20.54

#20 Eutanazja

- Dzień dobry Sąsiadko - zaczepiłem Panią Krysię podczas spaceru z psem.
- Dzień dobry - odpowiedziała zaciągając się papierosem punk seniorka.
- Nie widać Pani ostatnio...
- A szkoda gadać - odpowiedziała przydeptując swoim kroksem niedopałek papierosa.
- Co Pani taka smutna?
- A o eutanazji myślałam...
- No co Pani oszalała? Przecież zdrowa Pani i ma dla kogo żyć! - powiedziałem zdziwiony.
- Nie! Sąsiedzie... Nie o takiej prawdziwej, o piosence Smar SW.
- Aaa... - odetchnąłem z ulgą.
- Noo... bo Pan nakupił tych Smarów ostatnio i jeszcze nie puszczał na głos, tak żeby wszyscy słyszeli, a ja chciałam sąsiadom dedykację złożyć.
- W takim razie zaraz włączę.
- No i zajebiśc!e - biegnę po megafon i  będę refren "Eutanazji" śpiewać pod oknem tych nowych, co to na noc do roboty chodzą.
- Niech tak będzie - powiedziałem z uśmiechem.
- A wiesz sąsiad, że ja kiedyś miałam kasetę "Walczmy o Swoje Prawa".
- Mogę się domyślać - odpowiedziałem.
- Noo... tylko kiedyś takiej Ani z Żor pożyczyłam i przepadła.
- Rozumiem - odpowiedziałem zastanawiając się czy dobrze myślę o kogo chodzi.
- A ile razy z chłopakami ze Smarów na zadymy z łysymi chodziłam.
- Tak? - zapytałem.
- No, a wiesz, że to ja założyłam ruch "żółtych sznurówek"?
- Nie wiedziałem.
- Noo, łapaliśmy skinów i okazywaliśmy im naszą miłość glanami.
- A co na to Policja?
- Nie wiem, nie pytałam.
- He he... Rozumiem...
- Sąsiad mnie tutaj nie zagaduje, tylko bierze tego swojego chomika i do domu leci muzę włączyć, a ja pruje po megafon, bo te co na nockę chodzą do pracy śpią i zaraz wstaną a ja nie zdążę im pośpiewać pod oknem. - po czym odwróciła się i nucąc wspomniany refren pobiegła do swojego mieszkania...

Sobota, 8 maja 2021 r., godz.17.32

#19 Wokół komina

Obudził mnie dźwięk telefonu, zaspany podniosłem urządzenie z szafki nocnej, na ekranie wyświetlił się "Numer Prywatny"
- Słucham - odpowiadam zaspanym głosem.
- Dzień dobry sąsiedzie - słyszę znajomy głos Sąsiadki - Śpisz?
- Już nie! - odpowiadam poinformowany.
- Tak myślałam.
- Ale chętnie bym jeszcze pospał - mówię próbując zakończyć rozmowę.
- Ja też - odpowiada Sąsiadka, po czym dodaje - To ja zadzwonię innym razem i odkłada słuchawkę.
Zadowolony robię to samo i próbuję się ułożyć, żeby ponownie zasnąć. Wtem pukanie do drzwi. Zdenerwowany wstaję ubieram się.
- Chwila - rzucam jedynie przechodząc korytarzem. Ubrany podchodzę do drzwi, otwieram, moim oczom ukazuje się znajoma czupryna Pani Krysi.
- Tak sobie pomyślałam, że skoro nie śpisz, to przyjdę.
- Stało się coś?! - pytam, nie ukrywając wściekłości.
- A nic, tak przyszłam. Ciepło na dworze.
- O pogodzie będziemy rozmawiać? A po drugie, to "na zewnątrz"; "Dworu" nie mamy. Mieszkamy w bloku!
- Oj sąsiad chyba lewą nogą wstał?
- Nie! KTOŚ mnie telefonem obudził!
- Noo... Też tego nie lubię. A wiesz sąsiad, że hulajnogę sobie kupiłam?
- To wspaniale! - odpowiadam złośliwe.
- No to może polecimy gdzieś razem. Co?
- Ale ja nie mam hulajnogi.
- Ale masz rower, to wiesz wziął byś mnie na hol, bo mnie to nogi bolą.
- I co jeszcze?
- I w tę Twoją trasę pojedziemy, co mówiłeś ostatnio. Te 666 kilometrów szlakiem Starych Metali.
- Jak pojadę, to na pewno sam, bez Pani, a tym bardziej nikogo nie będę holować.
- Szkoda - odpowiedziała smutno Sąsiadka.
- Pani Krysiu, ta wyprawa to nic pewnego, a już na pewno nie dziś.
- Ale taka ładna pogoda na ZEWNĄTRZ - mówi prosząco mrugając oczami.
- Dzisiaj, to możemy się przejechać relaksacyjnie, kilkanaście kilometrów.
- "Wokół komina" - mówi radośnie Pani Krysia.
- No właśnie.
- To ja idę wlać paliwo do bziuka, bo na hulajnodze to się zmęczę.
- Mieliśmy jechać rowerami.
- A co ja głupia jestem. Ty se jedź rowerem, ja jadę moją Motorynką.
- No dobrze - uległem.
- Sąsiad dasz radę - powiedziała seniorka klepiąc mnie po ramieniu, a odchodząc zaczęła nucić Dezertera
"...Myślimy czasem życie to piekło
Lecz nikt nie mówił że będzie lekko"

Niedziela, 18 kwietnia 2021 r., godz.13.37

#18 Święta bez cyfry

- Dzień dobry sąsiedzie - usłyszałem za plecami znajomy głos idąc korytarzem.
- O dzień dobry - odpowiedziałem zatrzymując się i odwracając w kierunku głosu. Słabo oświetlony korytarz spowodował, że widziałem jedynie kontur sylwetki z charakterystyczną czupryną tapirowanych włosów seniorki. Gdy upewniłem się, że głos należy do Pani Krysi stwierdziłem
- Długo Pani nie było...
- A w gościach byłam u kumpeli, trochę nam zeszło. Wiesz sąsiad... gitara ognisko, te sprawy... a i w mordę było komu dać - powiedziała puszczając oczko.
- Rozumiem - powiedziałem.
- Ty, sąsiad? Powiedz mi o co chodzi z tą "niedzielą bez cyfry", co to, te Stare Metale wymyśliły? Zapytała dociekliwie marszcząc brwi.
- No to, taki dzień bez muzyki z nośników cyfrowych, płyt CD i streamingu.
- Czyli, to taka internetowa pornografia?
- Czemu pornografia? - zapytałem zdziwiony.
- No bo jedni obnażają kolekcje, a drudzy to pieprzą.
- To nie tak - zaprotestowałem - nie ma obowiązku... Akcja jest dla chętnych.
- No przecież mówię, że jak pornografia, jedni pokazują, drudzy pieprzą a reszta ogląda.
- Oj Pani Krysiu... Po co tak ostro?
- Sąsiad! Wiem co mówię. Zresztą ja nie mam głowy na te sprawy, ja już za stara jestem na te hashtagi, ostatnio jak krzyżyk narysowałam na drzwiach tego sąsiada z dołu, to Milicja przyszła i kazała mi naprawić drzwi!
- Naprawiła Pani?
- No! Dorysowałam ludzika, to teraz zanim wejdzie do domu, klęczy pół godziny na wycieraczce.
- Ech - westchnąłem.
- No wiem, ale co zrobić... Święta.

Niedziela, 4 kwietnia 2021 r., godz.18.37


#17 W gościach

Stojąc na balkonie, usłyszałam znajome słowa, jednak coś było nie tak. Po chwili doszłam do wniosku, że słowa nie idą w parze z głosami. "Co to ma być?" - pomyślałam ze śmiechem. "Punkowa ekipa czterdzieści lat później?". I nie tracąc już czasu, zeszłam do ogrodu.   Jakież było moje zaskoczenie...
- A bo tak ładnie się zrobiło  , więc stwierdziliśmy z małżonką, że poczytamy trochę na świeżym powietrzu. Ale żeby bardziej wczuć się w opowieść, postanowiliśmy troszkę zaszaleć, dowiedzieliśmy się, gdzie pani pisarka mieszka... - tłumaczy staruszek, wyraźnie zawstydzony. Marszczę brwi, biorąc się pod boki. Jakby nie było, bezprawnie wtargnęli na mój teren. Z drugiej strony to fani, poza tym mają już swoje lata i sprawiali wrażenie takich sympatycznych...
- No dobrze, nie wyciągnę konsekwencji, ale pod jednym warunkiem: zgodzicie się Państwo na zdjęcie  , żebym mogła zachować je na pamiątkę, a przy okazji wrzucę na Facebooka i Instagrama.
Wyglądali tak, jakby nagle wyrosła mi druga głowa. Westchnęłam w duchu. No tak. To starsze osoby, nie wiedzą o co mi chodzi. Ponowiłam prośbę o fotkę, tłumacząc, że wrzucę ją do Internetu, by fani książek, które trzymają w dłoniach, mogli ją zobaczyć. W staruszków wstąpiła pozytywna energia.
- Ty, Lucynka! Będziemy sławni!
- Punks Not Dead! - dodała babunia.
Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
No dobrze, dość tych żartów; moi drodzy, bardzo się cieszę, że "Adres w sercu" trafia do serc także ludzi starszych. Nigdy nie zapomnę zdania, które wypowiedziała jedna ze starszych Pań: "piękna powieść o przyjaźni i sile przeznaczenia".   Minęło już kilka miesięcy, ale to zdanie zapadło w moje serce. 
(Tekst zainspirowany twórczością Stary Metalowiec). 
Tekst i fotografia Karolina Hejmanowska, piątek 26 marca 2021 r., godz.17.59

- A Wy gdzie się szlajacie? W odwiedziny przyjechałam, łażę po całym domu, szukam, dopiero z balkonu was wyczaiłam. Państwo sobie książki czytają...? Prosze, prosze... Też im się zachciało i to jeszcze gdzie? w ogrodzie - Powiedziała Pani Krysia nie mogąc złapać oddechu. Nie pozwalając się odezwać gospodarzom dodała

- Poszaleliście na starość? Za młodu trzeba było się uczyć, a nie teraz jak w gości przyjechałam.

- No, ale to te książki o tym Twoim Pączusiu, tym co go w Jarocinie poznałaś - powiedziała nieśmiało Lucynka.

- A jak o Tomeczku, to rozumiem... Mmm chłopak do rzeczy... Taki śliczny, zbudowany i w ogóle... - rozmarzyła się Krystyna, sąsiadka Starego Metalowca.

- A Ty? to nic się nie zmieniłaś - przerwał jej mężczyzna, pociągając swoją fajkę.

- O co Ci chodzi? - powiedziała wzburzona Krystyna.

- A bo Ty wszędzie z buciorami się wepchasz.

- Daj spokój - wtrąciła się gospodyni - poszedłbyś ognisko rozpalił, taka ładna pogoda, a i gościa mamy - powiedziała puszczając oczko do jej przyjaciółki Krysi.

- A tam z Wami babami! - powiedział gospodarz oddalając się w kierunku ułożonego drewna przy palenisku, dodając pod nosem "a było tak k...a romantycznie".

Kobiety uśmiechnęły się do siebie, przytuliły, wyściskały i jednocześnie powiedziały

"No to będzie dzisiaj pogo"!

Stary Metalowiec, piątek 26 marca 2021 r., godz.19.16

#16 Kapsel

Szedłem zamyślony deptakiem nie mojego miasta. Nie zwracając uwagi na przechodniów, maszerowałem patrząc pod nogi i co chwilę kopałem kapsel wypitego wcześniej Tymbarka z napisem "Nawet nie próbuj". Zewsząd dobiegały mnie odgłosy miasta, fragmenty rozmów czy szczekanie psów. Moje myśl pobiegły w stronę silnej woli i postanowień odnośnie abstynencji względem zakupu płyt. Już się cieszyłem, że w końcu zrealizuję zamiar sprawiania sobie praktycznych drobiazgów, które ułatwią mi codzienne funkcjonowanie... Już układałem sobie w głowie listę potrzeb, gdy ostatnie kopnięcie kapsla wprawiło go w lot. Zaskoczony podniosłem głowę i dostrzegłem, że lecący kawałek blaszki leci wprost w otwierające się właśnie drzwi jakiegoś sklepu. Wychodząca kobieta jednym sprawnym ruchem uniknęła zderzenia z kawałkiem metalu, który poszybował w głąb otwartego pomieszczenia. Pobiegłem za nim, wszedłem do środka. Zatrzymałem się nasłuchując czy dźwięk upadającego kapsla zdradzi mi jego lokalizację. Usłyszałem odgłos odbijającego się metalu od terakoty, spojrzałem i zobaczyłem błysk odbijających się świateł od blaszki, która stopień po stopniu kieruje się schodami w dół prosto pod coś co przypominało sklepową półkę ekspozycyjną. Nie zdążyłem! Mój kapsel wtoczył się pod jakąś szafkę. Zrezygnowany podniosłem wzrok. Nie mogłem uwierzyć. Przed moimi oczami stała ogromna ekspozycja złożona z płyt CD. Rozejrzałem się na boki i odkryłem, że znalazłem się w Empiku, przy półce z aktualną promocją...

A w życiu nie kupię Tymbarka!

Środa, 24 marca 2021 r., godz. 21.36

#15 Wirus

- Posłuchamy wieczorem Quo Vadis? - zapytałem sąsiadkę wychodząc rano do pracy.

- Co?

- Quo Vadis?

- Na wojnę.

- Pytam czy posłuchamy Quo Vadis?

- Przecież mówię, że na wojnę - odpowiedziała Pani Krysia nerwowo przeszywając mnie wzrokiem.

- Na jaką wojnę? - zapytałem opuszczając pytanie o muzykę.

- A z wirusem będę się napierda*ać - zakomunikowała stanowczo sąsiadka.

- Jak? zapytałem zdziwiony.

- Panie, to proste. Jak mnie kiedyś pszczoła użądliła, to spaliłam ul. Jak mnie ksiądz wnerwił, to... nieważne, więc wsiadam w autobus i jadę do tych Chinów, znajdę gniazdo i spalę.

- Sama? Zapytałem.

- Fakt może być ich trochę więcej - powiedziała z troską sąsiadka, po czym dodała - muchozol wezmę i jakoś dam radę tym cwaniaczkom w białych fartuszkach.

- Ale miała się Pani z wirusem się rozprawić.

- Wojna charakteryzuje się tym, że muszą być ofiary, a po drugie to po co nam te móżdżki w okularach. Tak z nich pożytku nie ma, tylko wymyślają co raz jakieś bakterie. Panie ja czerwoną zarazę zwyciężyłam, czarną rozwalam od środka to i z chińską podróbką sobie poradzę. - To powiedziawszy splunęła w ręce, zatarła, z trzaskiem rozprostowała palce, następnie uderzyła prawą pięścią w lewą dłoń i powiedziała

- A Pan niech bloku pilnuje pod moją nieobecność, żeby mi tu te sąsiady małpich rozumów nie dostały.

- Długo Pani nie będzie? - Zapytałem.

- Nie, to szybka akcja w te i nazat, tylko w drodze powrotnej muszę na Żoliborz wstąpić, tam też mam jedną sprawę...

- Nawet nie pytam jaką - powiedziałem z przerażeniem.

- E... nic strasznego, do tego nowego radia 3, 5 coś tam jadę. Myślisz sąsiad, że tylko Ciebie do audycji zapraszają? Ja też jestem pożądana - stwierdziła podrzucając grzywkę.

- To super! - stwierdziłem z ulgą.

- Noo, tylko najpierw ten wirus celebryta... powiedziała kichając w dłonie, po czym wytarła je w swoje pasiaste spodnie, a odchodząc zaczęła nucić

"Ty będziesz dziś moją Hiroszimą... "

Czwartek, 19 marca 2021 r., godz. 19.09

#14 Audycja

- Dzień dobry sąsiadko – zaczepiłem Panią Krysię na klatce, która od ostatniego spotkania w Biedronce zdawała się nie zwracać na mnie uwagi. Przypomniałem sobie, że mamy jakąś sprawę  do wyjaśnienia.

- Zależy dla kogo – odpowiedziała chłodno sąsiadka.

- Coś się stało? Miejmy to już za sobą, wiem, że coś jest na rzeczy – powiedziałem błagalnie.

- Zasadniczo nic, ale opiernicz i tak się należy. Taki wstyd w bloku.

- Jaki wstyd Pani Krysiu? Zapytałem niepewnie.

- Was do radia wpuścić… To ja wyciągnęłam stare „Altusy”, podłączyłam do starego rosyjskiego wzmacniacza, mojego „Majaka”, ustawiłam na dachu bloku, żeby wszyscy słyszeli, podgłośniłam na maksa aż bezpieczniki wywaliło, a Wy żeście „Krystyny” nie puścili! Taki wstyd!

- Nooo bo to metalowa audycja, a nie punkowa - odetchnąłem z ulgą, że nie poruszyła innego tematu.

- Przecież wiem, ale myślałam, że Pan to takie sprawy umie załatwić… dyplomatycznie, ale Pan się na czym innym skupił… Coli z prądem się zachciało i jeszcze ta głupawka.

A jednak – pomyślałem.

- To takie żarty, czarny humor, kto jak kto, ale Pani powinna to zrozumieć.

- Ja może i tak, ale w takiej Japonii, to Pana nie znają. Nie wiedzą, że pan tak potrafi się wygłupiać, mają pana za poważnego człowieka.

- Oj Pani Krysiu… aż tak źle nie było… Prawda?

- Prawda. Na szczęście wszystko widziałam…, co Wy tam robicie, włamałam się do kamer monitoringu i Was obserwowałam. Dobrze, że lajwa na jutuba nie puściłam.

Noo, pomyślałem i powiedziałem

- Ale muzyka fajnie szła? Ludziom się chyba podobało?

- Oj sąsiedzie… źle niebyło,  tylko z minuty na minutę Wam dykcja padała. Urwisy z Was – powiedziała uśmiechając się, po czym dodała

- A poznasz mnie Sąsiad z tym Waldkiem, bo my wspólne hobby mamy.

- Też Pani lubi chodzić po cmentarzach? – zapytałem zdziwiony.
- Nie, ale rozwalić system, to bym chciała – powiedziała uśmiechając się i zniknęła za drzwiami swojego mieszkania. 

Czwartek, 11 marca 2021 r., godz. 14.35

#13 Reklamówki z Biedronki

- Dzień dobry sąsiedzie - usłyszałem znajomy głos pakując banany i jogurty w Biedronce.

- O! Dzień dobry - odpowiedziałem, po czym zapytałem

- Coś Pani ostatnio nie widzę?

- Zła jestem na Pana! - powiedziała groźnie.

- Za co? - Zapytałem zdziwiony.

- Nie będę Panu wstydu przy ludziach, w sklepie robić. Co jak co, ale ja zachować się potrafię, choć może nie wyglądam.

- A co tam u Pani? - zapytałem, zmieniając temat.

- A nic. W Sądzie byłam.

- Jak poszło?

- Dobrze! Przed moją rozprawą ewakuowali ludzi z budynku, że niby ktoś bombę podłożył. A to moje zakupy z Biedronki były.

- I co? Sprawa się nie odbyła? - Zapytałem.

- Nie, bo Sędzia nie dojechał. Ktoś mu podobno opony poprzebijał - powiedziała puszczając oczko.

- Pani kiedyś się doigra - stwierdziłem.

- Etam... spokojnie, to nie ja przecież.

- Rozumiem - odpowiedziałem bez przekonania.

- No przysięgam na podpaski z przeceny. To nie ja! Ja w tym czasie w  prokuraturze byłam...

- W prokuraturze? Po co? - spytałem zdziwiony.

- A nic... Takie tam... Reklamówki rozkładałam.

- Jakie?

- A takie z Biedronki, tylko musiałam wiać, bo saperzy przyjechali.

- A to chyba rozumiem - stwierdziłem, przyglądając się wózkowi wypelnionemu "reklamówkami z Biedronki". Zauważyła to sąsiadka i mówi

- No i jak Pan widzi muszę zapasy uzupełnić, bo po niedzieli do Ministerstwa Sprawiedliwości jadę.

- Nawet nie pytam po co.

- No i dobrze. Nie pytaj pan tylko idź weź se jakiegoś winyla, bo rzucili - powiedziała odchodząc, po czym dodała - Closterkeller bym posłuchała i zniknęła za regałami sklepowymi nucąc:

"Władza, tak jak narkotyk.

Władza, to wielka siła..."

Czwartek, 4 marca 2021 r., godz. 18.41

#12 Nie Udawajcie Diabły Aniołów! czyli N.U.D.A.

Nie Udawajcie Diabły Aniołów! Usłyszałem znajomy głos za oknem. Obrazek był co najmniej zaskakujący, otóż zobaczyłem Panią Krysię jak okłada szmatą do podłogi dwóch rosłych mężczyzn, a ci uciekają wokół śmietników krzycząc coś niewyraźne. Gdy zmęczeni padli w zaspie śniegu, który był pozostałością zbudowanego przez sąsiadkę Fortu w ubiegłym tygodniu. Pani Krysia stanęła przed nimi, naprężyła mięśnie, pocałowała bicepsy, splunęła w dłonie, potarła jedną o drugą i jednym zdecydowanym szarpnięciem uniosła kontener na śmieci, po czym cała jego zawartość wylądowała na zdziwionych mężczyznach. Następnie odstawiła na miejsce i to samo zrobiła z pozostałymi, które służyły do segregacji odpadów. Po wszystkim otrzepała ręce, przetarła nos i powędrowała w kierunku klatki schodowej. Postanowiłem wybadać co się stało, wyszedłem niby przypadkowo, ale okazało się, że to nie przejdzie, bo sąsiadka przywitała mnie krzykiem. 

- A Pan, zamiast filować przez okno, to mógł się ruszyć i mi pomóc. 

- Co się stało? - zapytałem. 

- A bo te gamonie nie chciały moich śmieci zabrać. Bo źle posegregowałam, no to im pokazałam jak się segreguje. 

- A może faktycznie, coś tam Pani nie poszło z tą segregacją? - zapytałem nieśmiało. 

- Oj, no tak, ale po co wchodzić w szczegóły. A zresztą kiedyś widziałam, że sami walą wszystko na jedną ciężarówkę. 

- Ale po co te nerwy? 

- A bo się kur... uniosłam. No bo jeden mnie babcią nazwał, a drugi seniorką. 

- Może żartowali?

- Paaanie! Żartować to ja, a nie ze mnie! 

- Czego dzisiaj posłuchamy? - zapytałem próbując zmienić temat. 

- A nie mam czasu o tym myśleć. 

- A co Pani robi? 

- Na dzisiaj zaplanowałam, że będę się nudzić, tylko mi te pacany przerwały i teraz będę musiała zacząć od nowa! - To powiedziawszy trzasnęła drzwiami do swojego mieszkania, w którym po chwili jego właścicielka zaczęła śpiewać 

"Idziemy na plaże i będziemy śpiewać
Osiem godzin dziennie z przerwą na posiłek
I będziemy tańczyć z siekierami w dłoniach
I będziemy mówić dużo o miłości".

Poniedziałek, 22 lutego 2021 r., godz. 18.09

#11 3Winyle

- Dzień dobry sąsiedzie - usłyszałem znajomy głos podczas zakupów w sklepie.

- Dzień dobry, Pani Krysiu - odpowiedziałem.

- Pan to widzę światowy, do radia się wybiera.

- To prawda - odpowiedziałem pakując włoszczyznę do wózka.

- Do tego Rzyńca Trzeciego Winyllego?

- Dokładnie, ale należało by powiedzieć Rzywiec Trzy Winyle.

- No przecież mówię - odpowiedziała że zdziwieniem sąsiadka, po czym dodała

- A puścicie mi jakaś ładną piosenkę?

- Zobaczymy, czy czasu antenowego nam wystarczy - odpowiedziałem.

- Starczy, starczy... Dla stałej słuchaczki - Musi! - Powiedziała stanowczo seniorka.

- Coś pomyślimy...

- Dobra, to dzisiaj na pendrajwie Panu przyniosę.

- No dobrze -powiedziałem ulegając.

- No... Ten Rzywiec, to fajny chłopak - mi nie odmówi, kiedyś też u Niego byłam, ale mnie wycięli, bo przeklinałam.

- W takim razie, ja będę uważał.

- No... i niech się Pan ładnie ubierze, żeby wstydu w bloku nie było.

- Do Radia? - pytam zdziwiony.

- No przecież, że nie do telewizji, coś Pan słabo kojarzy, chyba długo w te karty wczoraj grał?

- No trochę posiedzieliśmy.

- Wiem, wiem... widziałam ile butelek Pan wyrzucił, a mnie na piwko nie zaprosił?

- Następnym razem - powiedziałem odbierając pokrojoną wędlinę, po czym zapytałem

- A Pani chłopak jeszcze jest, czy pojechał?

- Jest, tylko go w piwnicy musiałam zamknąć, bo też do Radia chce, ale ja go nie puszczę, on sklęty i wstydu narobi.

- Rozumiem - powiedziałem idąc w kierunku kasy.

- To do zobaczenia i niech pan nie zapomni o piosence, bo jak ja tam zajadę...

Sobota, 20 lutego 2021 r., godz. 14.31

#10,5 "PATRONITE"

Ostatnio, Pani Krysia, sąsiadka zaczepiła mnie na klatce i zapytała

- Co to jest to "PATRONITE"?

- To takie miejsce, dzięki któremu możemy spełniać swoje marzenia a dokładniej otrzymać wsparcie na realizację swoich pasji, zainteresowań, hobby, które służy ludziom.

- To czyli, jak ja się tam zapiszę, to dostanę..., to mam szanse na oryginalne kroksy, żeby do Pana jak dziad nie przychodzić?

- Nooo, myślę, że nie do końca, to tak jest...

- No, ale sam Pan wspomniał, że na hobby, a łażenie do Pana to moja pasja.

- W sumie tak - odpowiedziałem.

- To w takim razie idę jutro na pocztę, to się zapiszę.

- Na poczcie raczej Pani się nie zapisze...

- A gdzie?

- Na stronie...- internetowej, chciałem dodać, ale Pani Krysia weszła mi w słowo.

- Panie na stronę, to ja za potrzebą chodzę - to mówiąc sąsiadka zniknęła za drzwiami swojego mieszkania.

Czwartek, 18 lutego 2021 r., godz. 19.06

#10 Stara miłość nie rdzewieje.

- Punki przyszły - powiedziała sąsiadka wręczając mi dwie przesyłki, które, jak twierdzi przejęła od listonosza siłą, bo ten chciał wystawić avizo.

- A jak Pani to zrobiła? - zapytałem.

- To proste..., ale Panu nie powiem, bo Pan będzie krzyczał.

- Nie będę. Obiecuję - powiedziałem niepewnie.

- No bo wie Pan na walentynki przyjechał do mnie znajomy i trochę się zaszliśmy w sypialni, rozumie Pan- powiedziała puszczając oczko.

- Rozumiem.

- Poprosiłam, tego znajomego, a on... cóż, delikatnie go poniosło... wyrwał paczki listonoszowi i zaczął uciekać, zatrzymał się przed samymi schodami i kucnął, listonosz nie wyhamował... i znalazł się na pierwszym piętrze jakby szybciej.

- Pani Krysiu! Tak nie wolno!

- Pewnie, że nie wolno, leciał jak odrzutowiec. Wylądował, pod drzwiami tej Doris i dobrze wyszło, bo do niej też paczkę miał. Także nie ma tego złego... - powiedziała niepewnie Pani Krysia.

- Nic mu się nie stało? Zapytałem.

- Nic... panie wstał, wytarł nosa i poszedł dalej. A zresztą chyba pijany był, bo samochodem wracał na wstecznym.

- No dobrze, a co tam u Pani, jakoś Cicho było ostatnio. Zapytałem zmieniając temat.

- Zakochałam się! Powiedziała sąsiadka z euforią.

- W tym znajomym.

- No... Bo on jest taki uroczy, subtelny, zna się na tych sprawach, choć nie wygląda.

- To może mnie Pani z nim zapozna?

- Chętnie, ale nie dzisiaj, bo jest zajęty.

- A gdzie, Go Pani poznała?

- Stare czasy, w latach 60 na Woodstock, obiecał wtedy, że jak znajdzie chwilę, to mnie odwiedzi i przyjechał w Walentynki - słowny? Prawda?

- Noo, około 60 lat mu zajęło.

- To nic, ale to naukowiec i będzie pan zachwycony, jego wynalazkami.

- Aż się boję pomyśleć.

- Ja też, ale teraz muszę iść bo go pod prysznicem zamknęłam, żeby Pana nie zaatakował, bo jest zazdrosny i wyrywny, ale stary punk i kiedyś pozował do okładki jednej z tych kaset, które panu przyszły. Lecę bo pod prysznicem leci gorąca wodą, a on nie sięga do kurka.

- Rozumiem - odpowiedziałem, choć zastanawiało mnie to, że dorosły facet nie sięga do kurka pod prysznicem.

Wtorek, 16 lutego 2021 r., godz. 20.05


#9 Sprawa

- Dzień dobry sąsiedzie - usłyszałem spacerując z psem pod blokiem. Oczywiście głos należał do mojej sąsiadki, która również wyprowadziła swojego jamnika na spacer.

- Raczej dobry wieczór - odpowiadam.

- A jeden chuj i tak wiadomo o co chodzi - odpowiada bez zastanowienia sąsiadka, po czym dodaje

- Sprawę mam.

- Słucham Pani Krysiu...?

- A nie do Pana, w sądzie.

- O! A co się stało.

- Strajkowałam z mediami.

- Jak? Pani...? Pytam zaskoczony.

- Noo, wzięłam czarną farbę i tej nowej sąsiadce, co to parkuje jak pizda, pomalowałam szyby w samochodzie i dopisałam jeszcze na przedniej "Tu powinna być Twoja droga do pracy". No i widzi Pan... Przydzwoniła w śmietnik.

- To słabo - mówię.

- Pewnie, że słabo, bo tylko sobie migacza zbiła.

- I co teraz? - pytam.

- Jak to co? Poprawię młotkiem, tylko niech się ściemni. A Pan jakby jakąś muzykę włączył, żeby nie było słychać.

- Jaką? Pytam.

- Jakieś przeboje Pan włączy, to od razu w pogo pójdę na parkingu... Fajnie, ciepło dzisiaj. Można potańczyć, tylko inne buty założę, bo w kapciach ślisko.

- Niech z tym młotkiem Pani uważa, żeby jak ostatnio z okapem nie wyszło...

- Spokojnie sąsiedzie. To młotek do blachy, gumowy. A teraz bierz Pan tego swojego chomika (tak mówi o moim ratlerku) idź do domu, żeby ludzie nie gadali, że spółkę mamy. Po co ma się Pan po sądach włóczyć.

- Do Widzenia - mówię.

- Etam siedzieć nie pójdę. Widzenia nie będą potrzebne - mówi Pani Krysia szyderczo uśmiechając i puszczając oczko, po czym rzuca frisbee swojemu jamnikowi w największą zaspę.

 Sobota, 13 lutego 2021 r., godz. 21.49

#8 Fort BS (Baza Snieżna)

Zaparkowałem na parkingu przed blokiem. Wysiadam z auta, zza wielkiej pryzmy śniegu słyszę "Wesoło mi, wszyscy wkoło płaczą, Wesoło mi, wszyscy wkoło płaczą... "

Spoglądam w górę, a tam jakby jakaś nawałnica śnieżna, z tą różnicą, że śnieg wyrzucany jest z dołu do góry. Podchodzę bliżej, w tumanie śniegu dostrzegam znajomą sylwetkę... Tym razem byłem pierwszy...

- Dzień dobry Sąsiadko - mówię. Seniorka przestała śpiewać.

- Dzień dobry - odpowiedziała.

- Co Pani tak wesoło? - pytam.

- A bo wszyscy wkoło narzekają, że zima, że śnieg, że mróz... A ja tam lubię. O! Jak to nasz palacz z kotłowni mówi "zima jest po to, żeby było zimno" - szczególnie jak się nachla i w porę do pieca nie podłoży.

- Coś Pani buduje z tego śniegu? - pytam żartobliwie.

- Tak. Fort z wieżą obserwacyjną i armatką śnieżną.

- O! A po co?

- A będę polować na te łajzy, co to normalnie zaparkować pod blokiem nie potrafią, a przy okazji zasadzę się na tych pajaców, co to łażą po domach i pisemka rozdają...

- A co oni Pani zrobili?

- Panie, ja dzięki Bogu jestem niewierząca i nikt mnie od mojej wiary odciągać nie będzie.

- No rozumiem, tylko niech Pani uważa, żeby w sąsiadów nie strzelać.

- Specjalnie okulary wzięłam, żeby wiedzieć do kogo strzelam... Mam kilka spraw do wyjaśnienia, ale Pan niech się nie boi, pan jest objęty moją ochroną, a jak coś trzeba, to tylko słówko, a ja zajmę się resztą. To powiedziawszy wróciła do swojej budowli, tym razem podśpiewując "Jakem jechał na wojenkę..."

Wtorek, 9 lutego 2021 r., godz. 20.57

#7 Kawa i stare kasety

Pukanie do drzwi... Otwieram i słyszę znajome już

- Dzień dobry sąsiedzie.

- Dzień dobry - odpowiadam.

- Sam Pan jest?

- Nie jest żona i syn.

- To nic, nie będą nam przeszkadzać... kawy bym się napiła - to mówiąc weszła, zamknęła drzwi, przeszła do salonu i rozsiadła się wygodnie na kanapie. Ubrana w czarnobiałe, pasiaste spodnie, koszulkę z anarchią oraz w granatowe klapki typu kroks.

- Tak sobie pomyślałam - mówi głośno mieszając kawę - żeby wyjął Pan to pomarańczowe pudełko, co to w nim Pan stare kasety trzyma.

- Dobrze - odpowiadam - To czego chce Pani posłuchać?

- Miał Pan taką nagrywaną kasetę z koncertówkami z "Przystanku Woodstock". To mi Pan włączy.

- Dobrze - odpowiadam przeszukując pudełko. Po chwili w głośnikach rozbrzmiewa "Piwo" Zdrowej Wody.

- A wie Pan, że ja na wszystkich tych koncertach byłam?

- Znając Panią mogę się domyślać - odpowiadam.

- Nooo - mówi głośno siorbiąc kawę - co roku w Pokojowym Patrolu, ale to była jazda, tylko pić nie mogłam, bo po pijaku się wszystkim chłopakom na kolana się pchałam, a niektórzy z dziewczynami byli i awantury w Pokojowym Patrolu się robiły - czai Pan w pokojowym patrolu zadymy - mówi znosząc się śmiechem i rozlewając kawę.

- Z Pani to niezły numer jest - mówię.

- Powiedziałabym "numerek" - i ponownie wybuchła śmiechem.

Po chwili niezręcznej ciszy wyjęła z pudełka kilka kaset sprawdzając zawartość.

- Ładnie pan rysował - powiedziała trzymając w ręce kasetę z kopią składanki "Lechu" - teraz pewnie ręce się panu trzęsą, bo piwo Pan lubisz.

- Nie jest tak źle - odpowiadam.

- No to mnie Pan narysuj.

O mało się nie zachłysnąłem kawą słysząc propozycję.

- Może kiedyś.

- No... A może by Pan te wszystkie historyjki ze mną wrzucił w jedno miejsce, bo wnuki chcą czytać, a ja nie pamiętam gdzie tego szukać. A tak bym link wysłała i by miały.

- pomyślę o tym, bo i do mnie ktoś już pisał w tej sprawie.

- No widzisz Pan. Mądre ludzie do pana piszą.

- A jak miałbym to zatytułować?

- Nie wiem, Panie ja się na tym nie znam. Ludzi Pan spytaj Mądre są to coś wymyślą... Niech napiszą w komentarzach, a my może coś zjemy w tym czasie? Co masz Pan na obiad?

Niedziela, 7 lutego 2021 r., godz. 14.06

#6 Pogo w kuchni

Wracając z pracy, zaparkowałem jak zwykle przed blokiem, wysiadłem z samochodu i idę oblodzonym chodnikiem targając dwie siaty zakupów. Wchodząc do klatki usłyszałem szczekanie "Borsuka" (tak żartobliwie Pani Krysia mówi o swoim jamniku). Gdy przechodziłem obok mieszkania sąsiadki uchyliły się drzwi, zza których, wysunęła się tylko dłoń, z przesyłką pocztową. Pies wyskoczył i zaczął radośnie skakać wokół moich zakupów, nie reagując na głosowe przywoływanie swojej Pani.

- To Pani, Pani Krysiu.

- Tak, to ja - odpowiedziała zza drzwi, po czym jeszcze bardziej wysunęła rękę z paczką - Proszę tutaj ten nowy listonosz paczkę zostawił.

- Dziękuję, a jak ten "Nowy Listonosz" fajny? - zażartowałem.

- Kawał chłopa... Gdy zapukał do drzwi, bo jak wyjrzałam przez judasza, to tylko rozporek widziałam, ale chyba swój chłop... Miał maseczkę z napisem "Eonian".

No, no - pomyślałem i powiedziałem...

- Chyba go wczoraj w sklepie spotkałem... a co się Pani tak chowa?

- A szkoda gadać... Wypadek miałam... Po czym drzwi otworzyły się szerzej, a sąsiadka powoli się wychyliła. Głowę miała zabandażowaną jak w filmach wojennych, natomiast nad lewą skronią przebijała się czerwona plama.

- Co się stało? - zapytałem przestraszony.

- Oj, bo tak mi się przyjemnie zrobiło gdy Pan puścił "Krystynę" Defektu Muzgó, że poszłam w pogo po kuchni i się w okap kuchenny zajebałam.

- Pani Krysiu... Tak niewolno!

- Pewnie, że nie wolno, zapieprzałam jak tornado... Stare czasy mi się przypomniały...

- Rozumiem - uśmiechnąłem się życzliwie i dodałem...

- Jeżeli w paczce jest, to co myślę, to muzyka będzie spokojniejsza, choć niewykluczone, że Pani młodość przypomni. Sąsiadka jednym spojrzeniem zwerbowała jamnika do mieszkania, a zamykając drzwi dodała...

- Przecież wiem, że to The Doors, co Pan myśli, że do pączki nie zajrzałam... a i żebym jutro o sobocie z Death nie musiała przypominać.

Piątek, 5 lutego 2021 r., godz. 18.08 

#5 "Krystyna"

Pukanie do drzwi... Otwieram

- Dzień dobry sąsiedzie - mówi sąsiadka - Przeszkadzam?

- No właśnie miałem ćwiczyć.

- A na co panu ćwiczyć, dobrze pan wygląda, nie to co kiedyś...

- Dziękuję - odpowiadam z ironią.

- A bo pan tak ładnie grał wczoraj tego KATa, że jajek panu przyniosłam. A wie sąsiad, że ja wtedy byłam na tym koncercie? w 94?

- Wiem, wspomniała Pani.

- No i z Romkiem wtedy się umówiłam przy kiblach, tylko ta łajza, co zapowiadała, nie chciała tego powiedzieć ze sceny...

- Tak bywa.

- A wie Pan, że Defekt Muzgó wtedy napisał dla mnie piosenkę?

- Tego nie wiem... Jaką?

- No przecież, że "Krystyna"- mówi z oburzeniem, po czym dodaje - ale balety wtedy były.

- No nie wpadłbym... stwierdzam wzdychając.

- No nie wpadła, nie wpadła - coś pan taki złośliwy?

- Mówię o piosence "Krystyna"!

- A ja też, tylko myślę o czym innym - mówi Pani Krysia rumieniąc się. - No, ale młoda wtedy byłam i do rzeczy...

- No dobrze Pani Krysiu, śpieszy mi się trochę, dziękuję za jajka i jak się mogę odwdzięczyć?

- A jak by Pan tę piosenkę puścił, tak na cały blok, to by ta Grażynka spod 19 słyszała, bo twierdzi, że to ona ze swoim Januszem internety podbiją.

- No dobrze... a co Pani sądzi o Nowym Hell-Born?, bo takie pytanie było i obiecałem, że zapytam.

- A nie mam czasu przesłuchać, bo pranie robię...

Piątek, 5 lutego 2021 r., godz. 9.53 

#4 Eonian

Ważę cytryny w okolicznym markecie. Zza pleców słyszę niski, wolny męski głos

- Dzień dobry.

- dzień dobry - odpowiadam i odwracam się, żeby sprawdzić, kto jest właścicielem tego raczej nieznanego mi głosu. Na wysokości mojej głowy widzę jedynie kieszenie rozsuwanej bluzy z kapturem, podnoszę wzrok, mym oczom ukazuje się napis Dmmu Borgir lekko przykryty lewą klapą ramoneski, do której przypięte są piny chyba wszystkich albumów tegoż zespołu. Spoglądam w górę, żeby spojrzeć na twarz, ale niestety, mój rozmówca miał na szyi szeroko rozpostarty komin, który z mojej perspektywy zupełnie zasłaniał głowę. Nie możliwe - pomyślałem - musi mieć jakaś twarz, bo mówi. Niebardzo miałem jak się cofnąć, więc pomyślałam, że coś zagadam.

- O! Wasza wysokość lubi Dimmu Borgir - gryząc się w język. Upłynęła chwila zanim mój głos dotarł do jego uszu. Już sprawdzałem czy, przypadkiem nie stoi w rozkroku, bo to miejsce wydawało mi się jedyną drogą ucieczki, gdy usłyszałem niskie, jakby w zwolnionym tempie

- Ha Ha Ha... dobre "wasza wysokość"! Fan Dimmu Borgir odsunął się lekko do tyłu omało nie rozbijając głową kamery monitoringu. Odetchnąłem i jeszcze raz chciałem zobaczyć twarz olbrzyma, ale oprócz, wspomnianego komina, jego twarz zasłaniała maseczka z napisem "Eonian". Rozmówca uniósł prawą dłoń w stronę głowy, podmuch, który wywołał zwiał chyba wszystkie chipsy z półki obok. Palec wskazujący skierował na napis ulokowany na maseczce i ponownie zabrał głos...

- To mój ulubiony album..., lubisz?

- Noo, ja, hmm ten, no... bo ja chyba jeszcze do niego nie dorosłem...

Po czym wyrwałem naklejkę z wagi, przykleiłem do reklamówki z cytrynami i popędziłem do kasy. Na szczęście nikogo nie było, więc szybko uwinąłem się z płatnością. Ciekawość jednak była silniejsza, więc zerknąłem w miejsce naszego spotkania. Olbrzym stał zdezorientowany, szukając czegoś na podłodze... Mogę się jedynie domyślać, że chodziło o mnie

Czwartek, 4 lutego 2021 r., godz. 9.20

#3 "Pączuś" w Jarocinie

Pukanie do drzwi uprzedziło szczekanie psa. Na tle ciemnego korytarza, wyłania się znajoma mi sylwetka. Na potwierdzenie słyszę charakterystyczne już

- Dzień dobry sąsiedzie.

- Dzień dobry - odpowiadam próbując odchrząknąć suchość w gardle.

- Coś cicho u Pana, trochę się zmartwiłam.

- A dziękuję, wszystko w porządku - odpowiadam.

- Muzyki Pan nie słucha. No wczoraj tylko koncert KATa włączył i to tak cicho, że musiałam ze szklanką przy ścianie stać.

- Noo, tak jakoś wyszło. Mam inne zajęcie.

- Co? Książkę Pan czyta?

- No tak.

- Tej Karolinki, co to zawsze coś miłego u Pana napisze?

- Zgadza się.

- Tak myślałam... i dobrze, bo już dawno Pan obiecał, że przeczyta, ile można dziewczynę zwodzić?

- To nie tak, przecież wie Pani, że pracuję i z czasem ciężko.

- Tak, tak wiem, przecież nic nie mówię.

Po chwili niezręcznej ciszy, Pani Krysia się odezwała

- A wie Pan, że ja wtedy byłam w Jarocinie? w 94?

- Nie wiedziałem - odpowiadam.

- Noo i poznałam tego "Pączusia"

- Tego z książki? Pytam zdziwiony.

- Tego, tego - odpowiada Sąsiadka z nietypowym uśmiechem na twarzy.

- To super - stwierdzam.

- A jaki to przystojny chłopak, mówię panu, a jaki jurny - mówi Pani Krysia nie kryjąc rumieńca. Uganiał się za dziewczynami. Mówię Panu. Poznałam go, tuż po przyjeździe do Jarocina... Zagadał do mnie... Wie Pan, ja wtedy niecałe 40 lat miałam, a on jakieś 20 i się za mną oglądał. No, ale wtedy jeszcze się trzymałam.

- Dobrze - odpowiadam z zamiarem zakończenia tej rozmowy, ale sąsiadka dalej

- Nooo gdyby nie mój Stary, to może i byłoby co z tego, ale ten jakby wyczuł i ni z tego ni z owego pojawił się z mlekiem kupionym w spożywczaku.

Pączuś mrugnął tylko do mnie oczkiem i rzucił do "zobaczenia później". Pobiegł za jakąś siksą. Później go jeszcze widziałam podczas tej zadymy. Jaki czupurny, zawzięty a i prowokować lubił. Chodził koło milicji...

- Policji, wtedy była już policja.

... Milicji Panie, to stare komuchy były... a ten cały Pączuś, chodził koło nich i śpiewał "Pieski małe dwa".

- Nieźle.

- Pewnie, że nieźle. Czytaj Pan dalej, to może wieczorem czegoś posłuchamy, jakiegoś punka...

Wtorek, 2 lutego 2021 r., godz. 17.53

#2 Urodziny Jeffa Hannemana

Żona wysłała mnie do piwnicy, żebym przyniósł jakieś sałatki do obiadu... Idę sobie, mruczę pod nosem "Łzę..." KATa, z zamiarem, że po powrocie włączę "Bastard". Wszedłem do piwnicy, włączyłem światło, otwieram nasz boks... Nagle słyszę z daleka znajomy mi głos sąsiadki.

- Dzień dobry sąsiedzie...

- Dzień dobry - odpowiadam, przebierając w słoikach.

- Coś cicho dzisiaj... Głowa boli?

- Trochę... Stwierdzam, próbując zakończyć rozmowę, sąsiadka jednak nie daje za wygraną.

- E... Sąsiad chyba Galę KSW wczoraj oglądał?

- Owszem, odpowiadam.

- Wiem, też oglądałam, tylko wie pan ja na sucho, w moimi wieku, to tylko 50 gram wódeczki, na dobry sen..., to co? kontynuuje Pani Krysia... dzisiaj Slayera posłuchamy?

- Czemu akurat Slayera? pytam zdziwiony.

- Co nie wie Pan? Dzisiaj Jeff Hanneman obchodziłby swoje 57 urodziny... Pamiętam, bo tego samego dnia syna rodziłam.

- Rozumiem, odpowiadam próbując zakończyć rozmowę, ale sąsiadka drąży...

- A wie Pan, taka ciekawostka, bo wnuczek mi się urodził 2 maja 2013 roku, dokładnie w dniu jego śmierci...

- I co?, próbuję zadrwić, daliście mu na imię Jeff?

- Nie, bo ta głupia cipa, synowa się nie zgodziła. Patryk nazwała, chyba na cześć tej rozgwiazdy ze Spongeboba... Ech, szkoda gadać.

- No dobrze, włączę Slayera

- I dobrze, bo z Halinką spod 16 się założyłam, że dziś będzie Slayer.

- A co obstawiała Pani Halinka?

- Wahała się między KATem, a tym nowym Dezerterem, ale ostatecznie postawiła na KATa, bo dawno Pan nie słuchał.

- No to wygrała Pani zakład, stwierdzam uśmiechając się...

- Bierze Pan sałatki i idzie, bo ziemniaki Panu wystygną - mówi Pani Krysia, odwzajemniając uśmiech... A później włączy Pan tego nowego Dezertera... Fajny jest.

- Dobrze - odpowiadam, wychodząc z piwnicy... Włączę a i KATa też posłucham... dodałem, ale tego już sąsiadka chyba nie usłyszała...

Niedziela, 31 stycznia 2021 r. , godz. 13.28 

#1 Sobota z Death

Sobota, godzina 11.00 - pukanie do drzwi. Spoglądam porozumiewawczo na żonę... Ona wzrusza ramionami - wygląda na to, że nikogo się nie spodziewamy. Przez chwilę licytujemy się, kto ma otworzyć drzwi... padło na mnie. Ubieram się w szlafrok, wypijam ostatni łyk kawy, podchodzę do drzwi. Otwieram. Z ciemnego korytarza dobiega głos sąsiadki

- Dzień dobry.

- Dzień dobry - odpowiadam.

- Przepraszam, że zawracam głowę, tak z samego rana, ale chciałam przypomnieć, że dziś sobota, a pan jeszcze Death nie słuchał...

Faktycznie - pomyślałem...

- No... kontynuuje sąsiadka... i mam jeszcze prośbę, gdyby dzisiaj mógł pan włączyć "Human", miałam w mp3, ale mi wnuki skasowały, jak były na feriach - mówi puszczając oczko.

- Oczywiście - odpowiadam.

- To do usłyszenia - mówi sąsiadka i znika w czeluściach ciemnego korytarza...

Wobec powyższego, dla Pani Krysi - sąsiadki i pozostałych mieszkańców bloku "Human"

Sobota, 30 stycznia 2021 r., godz. 11,36

Komentarze