Na żywo śpiewała tylko publiczność!

Jakiś czas temu dałem się namówić żonie na koncert zespołu Kwiat Jabłoni. Wówczas pomyślałem czemu nie, bo przecież nie jest to „zwykły popowy” zespół. Cenię ich dobre teksty, a i kompozycje mieszczą się w formule alternatywnych brzmień. Może nie jest to muzyka za którą szaleję, ale… choćby dla higieny umysłu warto. Ponadto zespół ten gościł na festiwalu Pol'and'Rock Festival, więc tym bardziej byłem przekonany, że warto posłuchać na żywo. W tamtym czasie nie przypuszczałem, że ten koncert będzie też miejscem oderwania się od tej okrutnej rzeczywistości, która dzieje się za wschodnią granicą.

 

Nadszedł dzień koncertu. Po wejściu do sali widowiskowej (mimo ponad pięciuset miejsc) scenografia wprowadziła nas w niezwykle klimatyczny nastrój sygnalizujący kameralny, żywy koncert. Poszły pierwsze dźwięki, na scenie pojawił się zespół – maszyna ruszyła. Po pierwszym utworze stwierdziłem, że jest fajnie nagłośnione, przyjemnie się słucha, będzie się działo. Kolejne utwory, mimo że niektóre podrywały z foteli kilka, może kilkanaście osób wydały mi się bez energii. Znając ich twórczość obstawiałem, że w mgnieniu oka publiczność „rozniesie salę”. W pewnym momencie stwierdziłem do żony: „śmierdzi mi tu playbackiem”. Żona zignorowała moją uwagę spoglądając krytycznie, z wyrazem twarzy, z którego wyczytałem,  że „znowu się czepiam”. Pomyślałem, że ma rację, że może faktycznie zbyt surowo się przyglądam, zamiast cieszyć się chwilą i dać sobie odpocząć. Nie musiałem jednak długo czekać, żeby przekonać się o swojej racji. Mała usterka techniczna i mleko się wylało. Nawet sama wokalistka stwierdziła, że „wydało się, że śpiewamy z playbacku”. Szkoda. Więcej się spodziewałem po zespole z tak artystycznymi korzeniami, zespole, który (jak sam wspomniał) jest nominowany do Fryderyków, w końcu zespole, który będąc na początku swojej drogi artystycznej idzie na łatwiznę (nie żebym dawał przyzwolenie wytrawnym kapelom z wieloletnim stażem). Po prostu nie lubię być okłamywany, a playback to kłamstwo. Gdy chcę tylko posłuchać muzyki, to włączam CD, na koncercie oczekuję czegoś więcej – niestety od zespołu Kwiat Jabłoni tego nie otrzymałem. Mimo świetnej oprawy scenograficznej, oświetleniowej czy akcentów solidarności z Ukrainą, ten fakt pozostawia niesmak, no ale… zawsze „mogło być nic”.

28 marca 2022 r.

Dołącz do patronów na PATRONITE

Komentarze