Anja Orthodox - "...we mnie jest najwięcej czerni"

Fot. Piotr Karoński
Anja Orthodox,
Closterkeller, „Pierwsza Dama polskiego metalu i gotyku”. Gdy pomyślę Anja Orthodox, to przed oczami mam teledysk do utworu „W Moim Kraju” oglądany w czarnobiałym telewizorze. Gdy jakiś czas później zobaczyłem ten klip w kolorze, to załapałem jego przesłanie ukryte, właśnie w kolorystyce przesłanie, które doskonale uzupełniało treść zawartą w tekście utworu. Gdy pomyślę Anja Orthodox, to przyznaję, że jako młodzieniec byłem zauroczony w niej jako kobiecie, a to pewnie potęgowało zainteresowanie zespołem Closterkeller. Gdy pomyślę Anja Orthodox, to przed oczami mam artykuł (najprawdopodobniej z gazety Popcorn), w którym opisany był jej ślub i rockowe wesele o jakim później marzyłem. Gdy pomyślę Anja Orthodox, to przed oczami mam niezwykle utalentowaną artystkę o potężnym głosie, z niesamowitą umiejętnością konstruowania poetyckich tekstów i oryginalną w stylistyce kompozytorkę.

Bardzo sobie cenię twórczość zespołu Closterkeller, a gdy ostatnio uczestniczyłem w ich koncercie, to w mojej głowie kotłowały się właśnie te wszystkie wspomnienia, które przeniosły mnie do lat dziewięćdziesiątych. Kilka dni po koncercie pod wpływem impulsu postanowiłem napisać do Anji i tak właśnie doszło do tego naszego wirtualnego spotkania.

Stary Metalowiec

Na początek chciałbym Ci podziękować za poświęcony czas. To dla mnie niezwykle ważne. Jak już pewnie zauważyłaś, to tak jakby spełniasz jedno z moich marzeń, mam tutaj na myśli rozmowę z Tobą, mam jeszcze nadzieję, że kiedyś uda nam się porozmawiać na żywo, po koncercie lub w innej sytuacji. Muszę przyznać, że trochę się czaiłem w Woli Uhruskiej czy zostać na ognisko, ale finalnie odpuściłem, stwierdziłem, że zapewne i tak będziesz miała wiele osób chętnych do rozmowy.

Zacznę od tego właśnie koncertu. Zaciekawiła mnie też plotka, którą usłyszałem przed Waszym koncertem, że to nie ten Closterkeller. Byłem w szoku, że może być „drugi Closterkeller”. Skąd to się wzięło? Domyślać się mogę, że część mieszkańców naszego terenu po prostu nie wierzyło, że pojawicie się w Woli Uhruskiej? Dobrze myślę? Wiesz coś więcej?

Anja Orthodox

Rany, nie mam pojęcia o co chodzi. Na szczęście w naszym wypadku nigdy nie było problemu pączkowania zespołu i jest tylko jeden jedyny Closterkeller.

Stary Metalowiec

Fot. Kinga Dziwota 
Taka właśnie plotka poszła przed Waszym koncertem. Nawet, gdy już oczekiwaliśmy na Was, słyszałem takie rozmowy, ponadto powielało ją kilka osób z którymi rozmawiałem. Mówiono, że Ty, to nie Ty, tylko „jakaś dziewczyna śpiewająca z playbacku Twoje utwory” i w ogóle, że to chwyt na publiczność, ale na szczęście to tylko ludzkie gadanie; zresztą, wspomniał też o tym konferansjer zapowiadając Was.  Nie ukrywam, że w pierwszym momencie, przyszło mi na myśl, że coś przeoczyłem i może, wzorem niektórych polskich zespołów coś i w Waszym przypadku takiego zaistniało. Cieszę się, że nic takiego nie miało miejsca i w dalszym ciągu mamy jeden Closterkeller.

Wracając do koncertu, tak jak wspomniałem w naszej wcześniejszej rozmowie koncert zrobił na mnie ogromne wrażenie i autentycznie poczułem jakbym przeniósł się w czasie. Usłyszałem Closterkeller taki, w jakim się zakochałem lata temu, poczułem energię zespołu. Zastanawiam się jak Tobie/Wam się koncertowało dla garstki ludzi, w malutkiej miejscowości, na pograniczu Polski i Ukrainy?

Anja Orthodox

Bez przesady, to nie była taka garstka ludzi, ale bardzo fajna rockowa impreza. Szczerze mówiąc, to nie spodziewaliśmy się aż takiej porcji mocnych brzmień w tym miejscu i nie chodzi tutaj tylko o Closterkeller, pozostałe kapele były jak najbardziej rockowe. Podsumowując zaskoczenie imprezą u nas było na plus, na wielki PLUS. Świetna atmosfera i pełen spontan. Bomba! Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się wrócić do Was.

Stary Metalowiec

Też mam taką nadzieję i jeszcze raz dziękują za tę dawkę wspomnień, świeżości i pięknych dźwięków, którą od Was otrzymałem. Podczas koncertu wspomniałaś, że angażujesz się w pomoc Ukraińcom, ja również od 24 lutego nie patrzę obojętnie w ich stronę i praktycznie od tamtego czasu nieprzerwalnie jesteśmy (wraz z żoną) zaangażowani. Mam wrażenie jednak, że ten początkowy entuzjazm i chęć pomocy szybko przeszedł naszym rodakom. Pokuszę się nawet o tezę, że aktualnie Polacy poszli w skrajnie przeciwnym kierunku. Zaczęli rozliczać „swoją pomoc” i ze zdwojoną siłą wracać do 1943 roku. Zgodzisz się ze mną?

Anja Orthodox

Nie, nie zgodzę się z Tobą, że jest tak, jak to określiłeś, że Polacy tłumnie zaczęli się rozliczać za 43 rok. Tak naprawdę, te wszystkie, w tym stylu hasła, padają ze strony ruskich „Trolli z Olgino” pod Sankt Petersburgiem. Mądrzy ludzie tego nie traktują poważnie. Tak naprawdę, przynajmniej w kręgu moich znajomych zauważam, że prawie wszyscy biorą na pełen spokój te wszystkie prowokacje i je ignorują. Natomiast jeżeli chodzi o samą pomoc, to rzeczywiście nie jest już taka wielka jak była na początku a ciągle jest potrzebna, dlatego, kiedy jest to tylko możliwe, to apeluję do ludzi, żeby nie traktowali tej całej sprawy z wojną i pomocą Ukrainie jako czegoś przelotnego i rozrywkowego. To jest poważna sprawa dla poważnych ludzi, a w tej kwestii nie ma żartów. Trzeba pomagać, trzeba znosić z naszej strony pewne dyskomforty, ponieważ to jest sprawa naszej przyszłości i przyszłości naszego regionu, a może nawet całej ziemi… zresztą u mnie w domu, cały czas mieszka nastolatek z Ukrainy.

Stary Metalowiec

Cieszę się, że zarówno apel jak i kwestia „trolli” pojawia się w Twojej wypowiedzi, bo chyba podobnie myślimy, że w obecnych czasach ludzie zbyt łatwo przyjmują „internetowe wieści” jako fakt, stąd moje kolejne pytanie.

Podobnie jak Ty mam w Ukrainie wielu przyjaciół, dlatego pozwoliłem sobie zarejestrować Twoje wykonanie „Czerwonej Kaliny”, żeby zwyczajnie im pokazać, że sytuacja, w której się znaleźli nie jest obojętna także wśród polskich artystów. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, fakt opublikowania tego wykonania w internecie? Natomiast właściwe pytanie tyczy się samego utworu. Spotkałaś się z zarzutami, że wykonujesz pieśń patriotyczną, która prowadziła Ukraińców we wspomnianym 1943 roku?

Anja Orthodox

Widzę, że znowu powtarzasz propagandę ruskich trolli (śmiech).
Tak naprawdę „Czerwona Kalina” jest pieśnią Strzelców Siczowych z 1914 roku, która towarzyszyła Ukraińcom w walce z Rosjanami. Niestety, ale oni mają ten problem od ponad stu lat, cały czas ich ta Rosja zahacza. Natomiast dla mnie jest to przede wszystkim bardzo piękna piosenka. Szalenie przyjemnie się ją śpiewa, ona mi się bardzo podoba i śpiewając ją chcę przekazać Ukraińcom, że jestem z Nimi, pamiętam o Nich i bardzo zależy mi, żebyśmy byli braterskimi narodami tak jak to się pięknie teraz zawiązało i mam nadzieję, że zaowocuje to bardzo piękną przyszłością naszych dwóch narodów, gdy już Ukraina wygra wojnę i będzie pokój. Ciekawa jestem jaka była reakcja Twoich znajomych, bardzo jestem ciekawa…?

Stary Metalowiec

Łzy w oczach i wyraz ogromnej wdzięczność za to co dla Nich robimy...
Niestety, ale tę sytuację musiałem sobie wyobrazić, ponieważ Katii z córką, mieszkały u nas od 27 lutego, do końca czerwca, ale nie wjechali tego dnia do Polski, a chcieliśmy ich zabrać na Wasz koncert. Pochodzą z Łucka, więc postanowili na chwilę wrócić do domu. Odwiedzić rodzinę. Powód na granicy? Milana 10-letnia dziewczynka przebywała wcześniej więcej niż 90 dni w kraju UE (czytaj u nas). Przepisy Schengen. A przez to, że wówczas nie przekroczyła granicy i musiała zostać w Ukrainie dłużej niż miesiąc, to z kolei spowodowało, że straciła status uchodźcy. Widziałem, jak zareagowali na Huntera i ich "Kiedy Umieram" w języku ukraińskim. Więc mogę przypuszczać, że Twoje wykonanie „Kaliny” z pewnością jest im bliższe, a tym samym mocniejsze, żałuję tylko, że przez jakiś absurdalny przepis nie mogli do przekroczyć granicy, wrócić do nas a tym samym usłyszeć Twojego wykonania na żywo.

Wracamy do Closterkeller. Odkąd znam, to zawsze podziwiałem poetykę tekstów połączoną z niejednokrotnie ostrym komentarzem tego, co się dzieje wokół Ciebie. Jak tworzy, pisze, komponuje Anja Orthodox? Skąd bierze inspiracje? Najpierw tekst czy muzyka?

Fot. Kinga Dziwota
Anja Orthodox

Najpierw jest muzyka, prawie zawsze. Praktycznie jest to reguła, od której było kilka wyjątków, które ją tylko potwierdziły. Tekst piszę, gdy jest już gotowy utwór, cała linia wokalna i zrobiony przeze mnie cały układ tego utworu. Później dostosowuję tekst do tego wszystkiego.
Jak tworzę, piszę komponuję…? Przede wszystkim spontanicznie i prosto z serca. Otwieram taki kanał i to wypływa mi z duszy na papier lub w dźwięki. W Closterkeller tak wszyscy tworzymy.

Stary Metalowiec

Kolory? Każdy z albumów, to inny kolor. Z czego to wynika? Skąd pomysł? Podziwiam konsekwencję i niejednokrotnie zastanawiałem się jak to możliwe, żeby muzykę osadzić w barwach. Przyznaję, że metaforycznie robi to ogromne wrażenie, bo łącząc liryki z symboliką danych barw wymaga niezwykłej percepcji. Jak Ty to robisz?

Anja Orthodox

Wiesz, to trochę dziwne pytanie „jak Ty to robisz” (śmiech), że te kolory powstały jako tytuły płyt. Wymyśliłam takie coś na początku Closterkeller i tak zostało (śmiech). Pierwszy album „Purple” pochodzi od tytułu naszego wówczas sztandarowego utworu. Na drugim, również pojawił się utwór pt.: „Blue”, więc pomyślałam tu „Purple”, tu „Blue” no to robimy teraz cykl i wtedy, przy drugiej płycie powstała ta koncepcja kolorów. Nie tylko te kolory są cyklem, bo z kolei minialbumy są imionami kobiet „Agnieszka”, „Reghina”, natomiast koncerty DVD to „Act III”, „Act IV”… Wiesz ja jestem po prostu kreatywna, mam sto pomysłów na minutę i bardzo fajnie, że mam tę swoją kapelę, bo mogę tę swoją kreatywność realizować.

Stary Metalowiec

Kolory, to też muzyka, którą jako zespół też musicie odpowiednio „zabarwić”. Na przestrzeni tych dziesięciu barw, które od Was otrzymaliśmy, możemy usłyszeć różnorodne brzmienia od postpunka, poprzez rock, metal czy jakże bardzo przypisywany zespołowi nurt gothic. Czy z tego wynikają odwołania do różnych gatunków muzycznych?

Fot. Piotr Karoński
Anja Orthodox

No nie. Przestawiłeś zupełnie temat, bo to nie jest tak, że najpierw jest tytuł, a do koloru dopasowujemy styl muzyki, tylko jest w drugą stronę. A to nawet może nie tyle od muzyki się bierze co raczej, gdy zakańczam pisać teksty na daną płytę, to wtedy się pojawia ten tytuł. Natomiast gdybyśmy zmieniali styl muzyki do tytułu, który jest kolorem to by było artystycznie zagadkowe. Mnie się wydaje, że jesteśmy w tym kraju najbardziej eklektycznie grającym zespołem, ponieważ na każdym albumie sią bardzo różne numery. Gdy słucham innych, to tak dużego rozrzutu stylistycznego nie słyszę. W naszym przypadku, to tak wychodzi, to nie jest nasze założenie, wręcz wolelibyśmy nie mieć aż tak dużego rozrzutu, ale że spontanicznie tworzymy, to tak gramy jak w danym dniu się czujemy. Jednego dnia wyjdzie coś czadowego, drugiego balladka, a ponadto w zespole wszyscy jesteśmy kompozytorami, więc też zależy to od kogo wyjdzie początek danego utworu, to taki klimat za tym dalej idzie.

Stary Metalowiec

Zastanawiam się która z „dotychczasowych barw” jest Ci najbliższa? Który z albumów najbardziej odzwierciedla Anję? Domyślam się, że każdy jest wyjątkowy, ale może spróbuj wskazać ten, na który od początku patrzysz inaczej?

Fot. Piotr Karoński
Anja Orthodox

Mam swojego kolorystycznego faworyta i płytę, która jest mi tak emocjonalnie najbliższa, no i myślę, że nikogo nie zaskoczę, gdy powiem, że jest to płyta „Czarna”, czyli „Nero”. Na tym albumie muzyka jest chyba najcięższa, a także w warstwie tekstowej jest najbardziej zbliżony do piekła bądź takiej czarnej lawy wulkanicznej, która już zastyga, ale tam pod spodem jest jeszcze wielki ogień. To jest najbardziej moja płyta. Gdy tworzyliśmy wtedy, było tak, że po „Graphite” odeszło dwóch głównych kompozytorów – Paweł z Krzyśkiem (Paweł Pieczyński - gitara, Krzysztof Najman - gitara basowa), ja zostałam sama i powiem tak, że wtedy mogłam najbardziej położyć łapę na tym wszystkim co tam robimy, więc nic dziwnego, że powstało coś „czarnego”. Ja jestem najbardziej czarną duszą w zespole a muzycy są bardzo różni, w każdym jest inny klimat, ale we mnie jest najwięcej czerni.


Stary Metalowiec

A może zdradzisz w jakich barwach myślisz o nowym albumie?

Fot. Weronika Szczepańska
Anja Orthodox

Mogę zdradzić jaki będzie kolor następnego albumu. Będzie on srebrny. Już to dawno temu ogłosiłam na koncertach, więc to nie jest żadną tajemnicą. Przyznaję, że inspiracja do tego była mocno „z czapy” (śmiech) ale taka prawda. Jakiś czas temu była taka afera z naszym prezesem tysiąclecia Jarosławem w roli głównej, czyli PiSowska Spółka Srebrna i jakieś tam motaniny wokół zagadkowej budowy wieżowców w centrum Warszawy, na ulicy Srebrnej zdaje się, potem to podobno w jakiejś mocnej niesławie przepadło, przy czym przerobili na kasę jakiegoś Niemca. Oczywiście już dawno temu został łeb ukręcony tej sprawie. Wówczas stwierdziłam, że tak, że kolejna płyta będzie „srebrna”, ale nie wiadomo jeszcze dokładnie w jakim języku będzie to srebro, więc troszkę tajemnicy jeszcze zachowuję dla siebie.

Stary Metalowiec

Poza działalnością w Closterkeller brałaś udział w wielu „zewnętrznych” projektach. Od udziału gościnnego do pełnych albumów z Twoim udziałem. Którą współpracę wspominasz najczęściej? celowo nie używam słowa „najlepiej”, bo zapewne wszystkie te działania były wyjątkowe, ale zawsze z jakiegoś powodu wracamy pamięcią do tych najbliższych nam samym i o taką sytuację pytam. 

Anja Orthodox

Owszem, brałam gościnnie udział w niejednym projekcie muzycznym, ale podkreślam, że jestem wokalistką Closterkeller, a tak na stałe miałam jeden, jedyny zespół… zupełnie inaczej niż w moim życiu prywatnym… prawda? (śmiech). Wracając do tematu, to tak naprawdę, chyba najpiękniejsze i największe dzieło swoje poza Closterkeller to zrobiłam z zespołem Svann, płyta się nazywa „Granica Czerni I Bieli”, są to muzycy dawnego zespołu Abraxas. Wspólnie stworzyliśmy coś niezwykłego, ja się czegoś aż tak pięknego nie spodziewałam. Przyznaję, że dopiero doceniłam i oniemiałam, gdy już gotową płytę włożyłam do odtwarzacza… i wtedy uklękłam. To jest bardzo piękny album i jestem dumna, że w nim brałam udział.

Stary Metalowiec

Rozmawiając z Tobą nie mogę pominąć osoby Tomka Beksińskiego i Waszej przyjaźni. Gdy skojarzyłem, że dzień jego odejścia pokrywa się z Twoją datą urodzin, to pomyślałem, że to musiał być dla Ciebie ogromny cios? Trochę czasu minęło od tamtego momentu, więc pozwolę sobie zadać pytanie o Waszą przyjaźń, relację? Jaki był Tomek? Znam go jako dziennikarza, prezentera radiowego, lektora. Pamiętam jego uspokajający, radiowy głos i niezwykłą fascynację muzyką. Jaki był Tomek? Jak Go wspominasz?

Anja Orthodox

Tomek Beksiński był moim najlepszym przyjacielem, największym przyjacielem jakiego w życiu miałam. (milczenie).
Tak, On odszedł w moje urodziny, ale szczerze wątpię, jestem tego pewna, że On nie zrobił tego specjalnie, tylko ja po prostu mam urodziny w wigilię. A wigilia, to jest taki lubiany dzień przez samobójców, bo mogą to zrobić i jeszcze przez dwa dni nikt im nie będzie „głowy zawracał”. Tak było w jego wypadku. Wspominam Go najlepiej jak można. Brakuje mi jego bardzo. Tomek był wspaniały, cudowny, ciepły, mądry człowiek o duszy, która skrywała niesamowity ogród, „rajski ogród”, tam było takie bogactwo klimatów i kolorów. Bardzo wiele zawdzięczam znajomości z Nim. Przez kontakt z takimi ludźmi się właśnie rozwijamy i stajemy się bogatsi w sensie duchowym.

Pytasz mnie czy to był wielki cios…? Powiem Ci, że to jest taka dziwna rzecz, ale wszyscy jego bliscy znajomi wiedzieli, że On to zrobi, a ci tacy, zupełnie najbliżsi wiedzieli, że on to zrobi wkrótce. Zaskoczenie…? Ciężko mi powiedzieć, raczej to nie był dla mnie cios. Nie wiem, jak to określić, ale w tamtym czasie, tak jakby zatrzasnęłam drzwi, za którymi to wszystko było. Zamknęłam się. Zamknęłam swoje czucie. Dopiero po ponad roku zaczęłam je delikatnie uchylać i zerkać na tę sprawę. Ciężko to ubrać w słowa.

Stary Metalowiec

Nasuwa mi się tutaj pytanie o film „Ostatnia Rodzina” i o scenę, gdy podczas Świąt Bożego Narodzenia, Zdzisław Beksiński odbiera telefon od zaniepokojonej milczeniem Tomka Ani. Domyślam się, że chodziło o Ciebie?

Anja Orthodox

Tak to o mnie chodzi. Ja zadzwoniłam do pana Zdzisława, ale nie byłam zaniepokojona milczeniem Tomka tylko właśnie naszą wcześniejszą rozmową. Która to w pełni uświadomiła mi co się dzieje.

Stary Metalowiec

Zmieniamy temat. Przez fakt, że sam zajmuję się teatrem, nie mogę pominąć także i tego etapu w Twoim życiu. Tęsknisz za sceną teatralną? Chciałabyś ponownie stanąć na deskach teatralnych?

"Wariacje Goldbergowskie" - Fot. Teatr Powszechny
Anja Orthodox

Tak, graliśmy z Closterkeller w sztuce teatralnej, to było bardzo dawno temu w Warszawie w Teatrze Powszechnym, w spektaklu „Wariacje Goldbergowskie” (1994 r). Graliśmy tam w zasadzie samych siebie. Graliśmy zespół rockowy złożony z bardzo rozwydrzonych i bardzo niegrzecznych jednostek, nazywaliśmy się „Hells Angels”, który pochodził z Jerozolimy. W zasadzie to nie była skomplikowana gra aktorska, ponieważ musieliśmy jako rozwydrzeni rockandrollowcy porozwalać tam wszystko i skopać aktora Władysława Kowalskiego. To była niesamowita przygoda, ale ja jako aktorka jestem tragiczna, wręcz beznadziejna, to wychodzi przy każdym kolejnym teledysku. Nie nadaję się do aktorstwa, nie mam talentu i nie rozumiem togo rodzaju sztuki. Rozmawiałam kilkukrotnie z Dawidem Ogrodnikiem, który grał Tomasza Beksińskiego w filmie „Ostatnia Rodzina” i wyjaśniał mi co jest w tym takiego niesamowitego oraz dlaczego oni, aktorzy tak to przeżywają. Dla nich jest to coś wielkiego, a dla mnie niezrozumiałe, ja zupełnie się nie odnajduję w graniu kogoś innego. Jestem odwrotnością aktora – ale szanuję.

Stary Metalowiec

Spektakl, który obejrzałaś w ostatnim czasie i zrobił na Tobie wrażenie to?

Teatr Pożar w Burdelu "Muzeum Wolności"
Królowa Brytfanna Fot. Łukasz Giza
Anja Orthodox

Chodzi o spektakl teatralny? Hmm... Aż wstyd mi powiedzieć, ale w ogóle nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam w teatrze. Nie bardzo mnie to pasjonuje.

A nie, sorry! Byłam i to wielokrotnie, w latach 2017/18, tylko że znowu w charakterze aktorki. Spektakl „Muzeum wolności”, teatru Pożar W Burdelu. Grałam Królową Brytfannę. I to było straszliwe, bo tutaj już miałam trochę aktorstwa do wykonania. Początki były przerażające, ale potem jakoś się przełamałam i nawet mi szło. No i śpiewałam także, ale z tym, to już nie było problemu.

Stary Metalowiec

Obserwując Twoje media społecznościowe zauważyłem, że podobnie jak Ty patrzę ludzką na niechlujność językową. Mam wrażenie, że w obecnych czasach to już „walka z wiatrakami”, a teksty dłuższe niż dwa zdania, to dla niektórych koszmar nie do przyswojenia. Jesteśmy w takim momencie wywiadu, że tylko nieliczni dotrą do tego miejsca (he he… taki eksperyment), więc podzielę się pewną refleksją. Lata temu zrobiłem podobny „eksperyment z mandatem”, mianowicie trafiłem na akcję Policji „cytrynka jabłuszko” (Policjanci w ramach akcji edukacyjnych, biorą dzieci z przedszkola, radar i idą na drogę. Zatrzymują. Za przekroczenie prędkości kierowca musi zjeść cytrynkę, przeprosić dzieci za to co zrobił i wytłumaczyć jak to źle wpływa na innych uczestników ruchu drogowego, natomiast ten który jedzie zgodnie z przepisami otrzymuje jabłuszko, czy musi coś więcej zrobić nie wiem, byłem tym pierwszym). Gdy wrzuciłem zdjęcie z tej akcji na Facebooka spotkało się ono z ogromnym zainteresowaniem i reakcjami. Chwilę później opublikowałem zaproszenie na festiwal teatralny, który organizuję. Niestety, w tym przypadku zainteresowanie niemalże żadne.
Jak myślisz czy sensacja, prostota przekazu, papka medialna, która często mylona jest z kulturą wyprze intelektualną wypowiedź artystyczną? Czy kultura ma jeszcze szanse kreować wrażliwość ludzką? Czy ten proces jest już nieodwracalny? A może jednak patrzysz na to z optymizmem i masz wiarę w ludzi, jako ambasadorów artystycznego piękna stojących u boku wspomnianego Don Kichota w „walce z wiatrakami”?

Fot. Kinga Dziwota
Anja Orthodox

Niestety, to nie jest tak, że tak się stanie, to już ma miejsce, że jakaś kultura niskich lotów, pusta tępa wypiera kulturę wymagającą intelektualnego wysiłku od odbiorcy. Wszyscy wiemy jak jest. Rozpacz. Niekiedy ludzie przepraszają, że napisali długiego posta a tam jest cztery czy pięć zdań. Od jakichś dwudziestu lat obserwuję, że wchodzi pokolenie, które jest wychowane na SMSach, a gdy coś jest dłuższe niżeli kilka zdań to nie przyswoją. Ja jestem tym tak przerażona, że staram się o tym nie myśleć. Nie widzę żadnej szansy, żeby to miało się odwrócić. Wiesz… (śmiech) ludzie głupi rozmnażają się o wiele szybciej niż ludzie mądrzy, w wyniku tego w puli genowej wygrywają geny ludzi głupich. Ja jako hodowca dyplomowany tym bardziej zdaję sobie z tego sprawę. Jest taki film (kretyńska komedia, na której można się naprawdę uśmiać), który traktuje o tym właśnie zagadnieniu, nosi tytuł „Idiokracja”.  W filmie mamy pokazaną naszą cywilizację w odległej przyszłości, gdy selekcja naturalna idzie w kierunku eliminacji najbardziej inteligentnych ludzi. Mam wrażenie, że aktualnie ludzkość idzie dokładnie w tym kierunku.  

W czasach, gdy ja chodziłam do Liceum Batorego w Warszawie, gdzie poziom był wysoki, a samo liceum uchodziło za elitarne największy autorytet wśród młodzieży miały osoby, które imponowały inteligencją, osobowością, wykształceniem. Fakt, to były też inne czasy, bo podobnie było u znajomych z innych szkół. Wówczas czytaliśmy dużo książek, a wręcz się ścigaliśmy „kto jest bardziej oczytany”, a w momencie, gdy ktoś przeczytał jakąś ambitną książkę i się tym podzielił, to nie mijało kilka dni a już mieliśmy już to przeczytane, a teraz… nie wiem… W każdym razie ja do tej pory bardzo dużo czytam książek, czasami kilka tytułów tygodniowo. Mnie spełniają wyzwania intelektualne, którym podołałam. Bardzo źle się czuję w świecie, w którym dominuje tępota i bezmyślność, a w internecie to już jest koszmar. Czasami to ja mam chęć wejść do jakiejś „mysiej nory” i się schować! Na szczęście mam trochę znajomych, z którymi mogę porozmawiać na poziomie, bo gdybym się opierała na samym internecie, to już bym dawno „z mostu skoczyła”.

Stary Metalowiec

Mam wrażenie, że zbyt mocno skaczę, jeżeli chodzi o wątki poruszone w tym naszym wirtualnym spotkaniu, ale jest dużo tematów, o które chciałbym zapytać, więc żeby Cię nie zamęczyć i zostawić sobie uchyloną furtkę na przyszłość, zadam tradycyjne (u mnie) pytanie na zakończenie. Chodzi mi o Twój pierwszy kontakt z muzyką rockową, metalową, inspiracje… co spowodowało, że wybrałaś taką właśnie drogę?

Anja Orthodox

Od dzieciaka kocham muzykę. Od najmłodszych lat lubiłam słuchać, plumkać na pianinie u babci czy sobie coś tam podśpiewywać. Byłam bardzo muzykalna. Pamiętam taką sytuację, gdy nauczycielka muzyki chciała za darmo dawać mi lekcje gry na pianinie, bo stwierdziła, że mam „słuch absolutny i jestem wielkim talentem”, ale moja kariera pianistki szybko się skończyła, ponieważ żadna z babć (bo obie miały pianino) nie zgodziły się mi go oddać (śmiech).

Od kiedy pamiętam to byłam zawsze wrażliwa na piękną melodię. Nie wiem, czy wiesz, ale muzycy dzielą się na trzy grupy (oczywiście umownie – śmiech): „melodycy”, „rytmicy” i „brzmieniowcy”. Ja jestem niemalże w sty procentach melodykiem. Natomiast dzięki ojcu słuchałam dużo pięknej muzyki klasycznej, francuskiej m.in. Joe Dassin, Dalida, mój ojciec to kochał i często włączał. Ponadto wówczas triumfowały takie zespoły jak ABBA czy The Beatles. Później zaczęłam chodzić na dyskoteki, ale już tam, to wybierałam smutno-piękne utwory, zresztą w tamtych czasach na dyskotekach królowała muzyka bardzo melodyjna w porównaniu z tym co jest teraz i się chyba „techno” nazywa czy licho wie jak.

W czasach liceum to na sceny i do popkultury wszedł punkrock bardzo mocno, także wśród moich znajomych było dużo sympatyków tej muzyki. Pewnego razu, na jakiejś imprezie podszedł do mnie nieznajomy chłopak i mówi: „Anka, jak tak na Ciebie patrzę, to widzę czego Ci potrzeba. Spotkaj się ze mną jutro”. Długo rozważałam tę „propozycję”, ale w końcu się zgodziłam. Gdy się spotkaliśmy, to On mi wręczył dwie kasety, na których były nagrane cztery płyty, była to zimna fala i new romantic: Yazoo, Joy Division „Closer”, The Cure „Faith” i pierwszy album Soft Cell „Non-Stop Erotic Cabaret”. Dał mi te dwie kasety, odwrócił się na pięcie i poszedł, a jak tak zostałam z głupią miną (śmiech). Gdy w domu włączyłam te kasety, to popłynęłam… popłynęłam kompletnie.

Stary Metalowiec

Sądząc po tym zestawieniu, to zastanawiam się czy tym Kolegą nie był przypadkiem Tomek Beksiński?

Anja Orthodox

Nie. To był chłopak w moim wieku o imieniu Krzysztof.

Stary Metalowiec

A muzyka metalowa, heavy metalowa?

Anja Orthodox

Widzisz, z tej dyskoteki przeszłam płynnie w punkrocka przez co zupełnie pominęłam heavy metal, co może wydawać się dziwne, ponieważ mało kto tak ma (śmiech). Z punka poszło w kierunku post punka, następnie w new wave i cold wave itp. New romantic i punkrock – na tym jestem wychowana, czyli na muzyce lat osiemdziesiątych i dziękuję losowi za to, ponieważ to był najpiękniejszy i najbardziej płodny okres w historii muzyki.

Stary Metalowiec

Jeszcze raz, serdecznie Ci dziękuję za rozmowę, natomiast Was zachęcam do udziału w koncertach Closterkeller, a będzie ku temu okazja, ponieważ jeszcze we wrześniu zespół wyruszy w trasę z okazji 30lecia albumu „Blue”. Szczegóły znajdziecie w mediach społecznościowych zespołu:

11 września 2022 r.
Stary Metalowiec


Podoba Ci się materiał? Możesz postawić mi kawę:

lub wesprzeć mnie na PATRONITE i zostać moim Patronem.



Komentarze