Nervosa
![]() |
fot.: www.nervosaofficial.com |
Przesłuchałem chyba wszystko co jest w internecie i
przyznaję, że za każdym razem mnie przytykało. Nie wiem czy to ten brak
powietrza, ale chyba się zakochałem, mogę nawet mówić o miłości od pierwszych
dźwięków (noo od drugich), bo jako drugi utwór, który przesłuchałem był „Death”,
ten utwór był jak pieczęć mocno i wyraźnie odciśnięta w moim umyśle...
Dziewczyny zadały mi pytanie: „albo teraz? albo nigdy?”. Dla mnie zdecydowanie
TERAZ. Bez tchu jak zombie podążam za ich muzyką, nie mogę się oderwać od tego
zespołu, od dawna tak nie oblegałem You Tuba…
Można by się doszukiwać wpływów, inspiracji, szukać nawiązań i powiązań, ale ja nie mam takiej potrzeby. Ich muzyka jest po to, żeby włączyć i słuchać. Często na koncertach słyszymy „napierdal*ć”, a laski z Nervosa to właśnie robią. Za każdym razem gdy włączę ich muzykę przytyka mnie na czas trwania utworu. Przy dłuższych kawałkach już robiłem się siny i wyciskałem 112, ale na szczęście ich utwory trwają średnio 4 minuty, dlatego żyję. Już wiem, że wraz z płyta muszę zamówić jakąś maszynę z tlenem bo wyczytałem, że niektóre utworki trwają ponad 6 minut.
W ostatnim czasie wojna o pozycję w ciężkich gatunkach muzycznych pomiędzy kobietami a mężczyznami coraz bardziej się zaostrza. Po usłyszeniu tych trzech niewinnie wyglądających pań stwierdzam, że pozycja facetów jest coraz bardziej zagrożona.
12 czerwca 2016 r.
Stary Metalowiec
Komentarze
Prześlij komentarz