Illusion, czyli pierwszy w życiu „większy” koncert

Dawno, dawno temu w roku, w którym ukazał się ostatni studyjny album Nirvany czy jeden z najpopularniejszych albumów zespołu Aerosmith, natomiast polski rynek ujrzał takie wydawnictwa jak „Vile Vicious Vision” czy „Czarne Szeregi”, ja coraz głębiej zanurzałem się w oceanie muzyki rockowo-metalowej. Ten okres nazwałbym takim „czasem poszukiwań”. Na początku oczywiście zachodnia scena (Iron Maiden, Scorpions, Metallica), fascynacja rodzimą sceną metalową była nieco mniejsza, choć Quo Vadis, Vader czy Acid Drinkers nie były mi obce, to jednak jakoś mniej uwagi poświęcałem rodzimym kapelom, chociaż ówczesne media bardzo je promowały (do wyboru było dwa kanały, więc ta promocja może nie była tak ogromna jak mi się wtedy wydawało). Tak czy inaczej od czasu do czasu kupowało się składanki z nadzieją, że „coś” się odkryje nowego. Tak było z Illusion. Kapelę poznałem za sprawą kompilacji „Popcorn” na której znalazł się utwór „Na Luzie” (chyba tylko dwie części było z polskim rockiem, które zresztą do tej pory posiadam, tzn. jedną, tą pierwszą musiałem sobie odkupić, stąd na zdjęciu jest dwa razy), później pojawiły się teledyski (albo ja zacząłem zwracać na nie uwagę) w „Clipolu” i „Luzie”. Podczas jednego z programów (chyba w Luzie) pojawił się Tomasz „Lipa” Lipnicki. W wywiadzie opowiadał o swoim zespole, twórczości i „misji” – przesłaniu zawartym w ich twórczości a to oczywiście odzwierciedlało się w tekstach. Wówczas zaimponowało mi to, że zespół artystycznie stawiał czoła przemocy, czyli cytując wspomniany kawałek „Na Luzie”: „…to jest elegancko protest przeciwko przemocy…”. Zresztą, Illusion to przesłanie bardzo wyrazie artykułował to na trzech pierwszych albumach, choć po dzień dzisiejszy ta „zespołowa ideologia” jest nadrzędną. Oczywiście muzycznie też bardzo mi się podobało, więc fascynacja zespołem rosła.

Pewnego razu, podczas rozmowy kumpel wspomniał, że niebawem Illusion będzie na terenie i propozycja, żeby wybrać się na koncert ich koncert. Oczywiście, bez zastanowienia zgodnie stwierdziliśmy „Jedziemy”. I tak właśnie wybrałem się na pierwszy w życiu „większy” koncert, na którego scenie pojawił się zespół, który znałem z  kasetowej składanki i telewizji. Kumpel zdobył bilety, więc zostało nam tylko czekać. Pamiętam tę ekscytację…

Przez fakt, że zwykłe wagary mnie nie interesowały, a chciałem oficjalnie i uczciwie zwolnić się z lekcji dzień po koncercie, wiadomo jak to jest (koncert odbył się w niedzielę 17 czerwca 1994 r., chciałem mieć wolny poniedziałek), więc zaszedłem do wychowawczyni (która nie była entuzjastką ówczesnych subkultur) z prośbą o usprawiedliwienie nieobecności wspomnianego dnia. Oczywiście takiej zgody nie otrzymałem. Po wszystkim Mama napisała kartkę, że byłem chory i przeszło.

Wracając do koncertu. Wystartowaliśmy we trzech, nie wiem dokładnie jak, ale dołączył do nas jeszcze jeden, co ważne, starszy kumpel, który stwierdził, że „bez małego „conieco”, koncert może być nieudany, więc panowie zapraszam was na winko – ile macie kasy?”, nastąpiła milcząca zrzutka, po czym udaliśmy się spożywczego, kolega miał dowód, więc nawet za nim weszliśmy, żeby pomóc zapakować unikatowy towar w rękawach kurtki. Wtem od padło pytanie: „Panowie macie 18 lat?” ja bez zastanowienia odpowiedziałem „oczywiście proszę pani; razem mamy ponad pięćdziesiąt”, no i się zaczęło…  najpierw trochę śmiechu, a następnie obowiązek okazania dowodów. W konsekwencji, wraz z niepełnoletnim rówieśnikiem zmuszeni byliśmy biblijnie wyprzeć się kolegi, on nas i kupić coś, żeby udowodnić nasze intencje spowodowane są innymi zakupami – kupiliśmy zapałki. Przed wejściem na teren amfiteatru, w okolicznym lasku, przenieśliśmy zawartość trzech butelek do trzech żołądków, ponieważ na teren obiektu w innej formie alkoholu wnosić nie było wolno. Ta tradycja towarzyszy niemalże wszystkim koncertom po dzień dzisiejszy.

Weszliśmy. Illusion był na zakończenie więc, najpierw zmuszeni byliśmy wysłuchać koncertów poprzedzających – dzisiaj mówimy na to suportów. Wtedy poznałem lokalne zespoły, m.in. Parricide, Climate, Punk Tadeusz, Melancholy Cry i jeszcze kilka kapel. Zespoły grały skocznie, więc odważniejsi przeniesioną zawartością butelek do żołądków, chętnie uczyliśmy się choreografii tańca zwanego pogo. Radosne tańce wywołały silną potrzebę przekazania zawartości żołądków matce ziemi. Niestety, nie było to łatwe, bo wszystkich drzew pilnowali samozwańczy miłośnicy przyrody w mundurkach prewencji, więc zmuszeni byliśmy skorzystać z toalety. Tam napotkaliśmy kolejny problem – była płatna, a my spłukaliśmy się na te zapałki. Wymyśliliśmy, że jeden z nas zagada panią w okienku, a ja jako najbardziej potrzebujący pod okienkiem przemknę się i oddam należne naturze. Wszystko szło gładko, aż do momentu w którym zderzyłem się z nogami, drugiej pani, która stała tuż za drzwiami. Tak się kobicina uśmiała, że mnie wpuściła. Po chwili, lżejszy o 0,75 litra mogłem wrócić na koncert.

Illusion wypadł niesamowicie, choć do końca nie było nam dane podziwiać, ponieważ rozkład jazdy komunikacji podmiejskiej był nieubłagany i nakazywał nam wyjść przed zakończeniem koncertu, żeby zdążyć na ostatni autobus. Może i skończyłoby się wcześniej, ale w tamtych czasach, albo tylko wtedy – nie wiem – zespół podczas instalacji sprzętu na scenie rozdawał autografy, a ta sytuacja niemalże niemiała końca. Gdybym wówczas nie zdobył wpisów od chłopaków na banknocie stuzłotowym, to zapewne bym był wściekły, ale cztery podpisy na stówce z Waryńskim uspokoiły moje nerwy, wszak to pierwsze w życiu autografy.

Po powrocie do internatu (w poniedziałek po lekcjach), dumny, ze zdobyczą w postaci autografów i o ile dobrze pamiętam z nowiutką kasetą Illusion (jedynką) chciałem się pochwalić chłopakom, licząc, że siądą wokół mnie i będą zadawać pytania: jak było?, co grali?, jak ci się udało zdobyć autografy?, i w ogóle stwierdzenia: „ale super”, „żałuję, że nie byłem”… zamiast tego kolega, oglądając moje banknotowe trofeum i moją radość z tego faktu ugasił pytaniem: „A Ty byłeś na koncercie Illusion, czy Proletaryat?”

Illusion towarzyszy mi do dzisiaj, choć jeszcze nie udało mi się zgromadzić ich dyskografii na CD i ogóle skompletować. Zdecydowana większość na półce, ale braki nadal są. Muszę się wziąć za siebie. Fakt… od pewnego czasu zaliczam się do grona nieustannie oczekującego na reedycje wszystkich albumów i mam nadzieję, że nastąpi to niebawem.

1 lutego 2022 r.
Stary Metalowiec

Dołącz do patronów na PATRONITE

Komentarze